Z siostrą Marią Magdaleną Karmelitanką Bosą rozmawia Maciej Skubij
Maciej Skubij - Zacznijmy najpierw od tego, czym w ogóle jest Karmel i jaki jest jego charyzmat.
S. Maria Magdalena - Można powiedzieć, że charyzmatem Karmelu jest nieustanna modlitwa. Modlitwa, która jest środkiem do zjednoczenia z Bogiem. Głównym celem Karmelu i tych, którzy żyją tym charyzmatem jest dążenie do owego zjednoczenia przez tę modlitwę w intencjach Kościoła, kapłanów, najuboższych, Świata i jego nędzy, którą każdy z nas w sobie nosi. Nasza modlitwa nie obejmuje jedynie czasu tak zwanej czystej modlitwy w momencie bycia przed tabernakulum, w kaplicy wspólnie, ale rozciąga się ona na całe życie, jest ona po postu celem naszego życia i zarazem środkiem. Należy także podkreślić, że modlitwa jest darem, że nie można sobie jej tak po ludzku wypracować, nawet przez wysiłki, które podejmujemy. Są one jedynie gruntem, na którym buduje Duch Święty. Również bardzo ważną jej częścią jest modlitwa Kościoła, liturgia godzin, która wyznacza cały rytm naszego dnia. Stanowi ona oddawanie chwały Bogu jako reprezentacja Kościoła w jego ramach, w ramach wspólnoty ludu bożego. Siostry modlą się w imieniu tych, którzy nie mogą oddać się modlitwie, którzy pracują w tym czasie. Jest to, więc jakby forma naszej pracy, chociaż oczywiście tzw. czystej pracy u nas nie brakuje. Niemniej tak można powiedzieć, że naszą pracą jest modlitwa a celem życia jest życie z Bogiem i życie Nim również dla innych. Z drugiej strony należy także podkreślić, że celem tego życia, do którego prowadzi modlitwa jest miłość doskonała, taka, jaka jest w Bogu.
M.S. - Można, zatem powiedzieć, że modlitwa jest czymś najbardziej podstawowym dla życia karmelitańskiego...
S.M.M. - Tak, dlatego, że jest to życie kontemplacyjne, które wyklucza jakiekolwiek działanie apostolskie. Mówię teraz o życiu sióstr, ponieważ są również bracia, którzy mają w swoim charyzmacie także apostolat, kierownictwo duchowe, spowiedź, różne formy prowadzenia rekolekcji, uczenie życia modlitwy.
M.S. - No właśnie, mówimy o życiu kontemplacyjnym, ale dziś w świecie współczesnym dla szeregowego katolika nierzadko klasztor, kraty, klauzura są czymś odstręczającym, niezrozumiałym, dość egzotycznym, natomiast dla niektórych są czymś pociągającym i urzekającym. Jak można by się do tego ustosunkować?
S.M.M. - Jest to zapewne w jakimś wymiarze tajemnicą życia kontemplacyjnego i tego, dlaczego Kościół zachował tę formę życia, którą sobie przecież bardzo ceni, wystarczy tutaj przejrzeć dokumenty Kościoła, które o tym traktują. Jest to tajemnica oddania całkowitego. To życie, dla Kościoła i Ludu Bożego ma być znakiem eschatologicznym, tj. znakiem życia tylko dla Boga. Natomiast krata i klauzura są z jednej strony znakiem życia od­danego na wyłączność Bogu, ale z drugiej strony służą temu, abyśmy miały wydzieloną przestrzeń życia. Jest to niezwykle ważne, przy czym trzeba zauważyć, że nie jest to w żadnym razie odcięcie od świata, nie jest to egzotyka, czy jakieś przestarzałe formy. Te kraty, są naszym bezpieczeństwem. Mając, bowiem małą powierzchnię życia, choćby przez te warunki zewnętrzne, mam wszystko dane żeby iść w głąb własnego serca, w którym jest Bóg. Nie jest to życie, które bym sobie wybrała i którego bym sobie zażyczyła, bądź sama wymyśliła.
M. S. - Byłoby to wtedy dość komfortowe, ale przecież tak chyba nie jest, człowiek nie powołuje siebie do tak specyficznej formy życia sam...
S .M.M. - Skądże, to jest po prostu wybór Boga. Wydaje się, że jeśli ktoś nie dotknął tego, w taki nawet zewnętrzny sposób i w sercu nie ma też otwarcia na tego typu życie, które jest życiem dla miłości, a to jest kluczem, ale i także, gdy nie ma wiary, wtedy nasze życie może wydawać się bez sensu. I dobrze, jeśli ktoś je tak postrzega, ponieważ ma ona tylko w wierze i miłości swoje uzasadnienie. W takiej sytuacji owo życie może wydawać się przerażające, nieludzkie itd. Oczywiście, że przychodzi moment, kiedy każda z sióstr ma chwile i okresy trudne, gdy chodzi o klauzurę, ale jest to, czymś normalnym, że nasza natura może się buntować, że może być to również trudne dla naszych rodzin. Niemniej jest to zawsze coś, co pociąga do głębi, po­pycha do tego, aby zrobić krok głębiej i ujrzeć rzeczywisty sens, pokochać to życie.
Nemożliwe jest żyć w Karmelu na zasadzie powierzchni, ucieczki przed życiem w przekonaniu, że tu będzie mi ciepło i beztrosko... Takie wyobrażenia to rzeczy, mity, tak bardzo nieprawdziwe, jak bardzo świat nie rozumie tego powołania. Jest to, bowiem życie, które jest w pewnym sensie zagadką, tajemnicą i stawia pytania. Bardzo często bywa tak, że ludzie niewierzący a wrażliwi na duchowość, wytrwale i dużo szukają, nierzadko akceptując tę formę życia. Mamy również doświadczenie niesamowitej radości, z racji spotkań ekumenicznych, które odbywają się, co pewien czas u nas w kaplicy. Trzeba przyznać, że Prote­stanci, którzy w nich uczestniczą, znakomicie się tu czują, autentycznie kochają Karmel, chociaż mówią, że nie rozumieją zupełnie. Niemniej to, co widzą, stawia przed nimi na pewno nie lęk, choć w normalnych warunkach ktoś mógłby powiedzieć, że tak żyjąc można by zwariować... Owszem można, ale bez powołania.
Kiedy tak patrzę, mając za sobą kilkanaście lat życia w Karmelu, myślę, że Bóg w pierwszym rzędzie nas uczłowiecza, tzn. pozwala nam być człowiekiem prostym, małym, otwartym na Jego wszechmoc. Są to pierwsze rzeczywistości, z którymi się spotykamy. Zawsze dziękuję Bogu, że za klauzurą są też ludzie najsłabsi. Bóg chroni przed wieloma rzeczami, przed nadmiernym aktywizmem czy też odwrotnie przed jakimś marazmem. Pan Bóg przedziwnie koryguje wiele w człowieku. Być może ja osobiście byłabym dziś jakąś działaczką, popadłabym w nadmierną aktywność ze swoim temperamentem, ale zostałam pociągnięta tutaj i czułam, że tu czeka na mnie szczęście, chociaż nie mogłam dokładnie wiedzieć, co to do końca oznacza. Jednakże wiedziałam np., że mój Tata wstaje codziennie o wpół do szóstej i płynie tym samym promem i robi to przez trzydzieści lat i to jest jego klauzura. Jest, zatem mitem, że człowiek jest wolny w sensie przestrzennym, że pojedzie sobie na wakacje tam, czy gdzie indziej. Było to w jakimś sensie światło od Boga, co z perspektywy lat można dopiero wyraźniej dostrzec, że ktoś, kto szuka wolności, ale tylko na zewnątrz, prędzej czy później stanie wobec problemu swojego własnego serca. Oznacza to, że każdy człowiek ma swoją własną klauzurę, każdy ma to miejsce gdzie chce się spotkać z Bogiem, z przyjacielem, czy z człowiekiem, którego kocha, że szuka szczęścia. Tak samo, jak zakochani szukają miejsc osobnych, na tej samej zasadzie jest tu w Karmelu. Karmel to jest ogród Pana i to porównanie daje człowiekowi współczesnemu pewne wyobrażenie, pozwala coś uchwycić, tym czymś jest po prostu miłość. A Bóg nas kocha do szaleństwa!
M.S. -Powiedziała już Siostra, że modlitwa jest swoistym programem, dzięki któremu realizowany jest cel życia kontemplacyjnego, które stanowi główny rys charyzmatu karmelitańskiego. Ale czy jest jeszcze coś specyficznie charakterystycznego dla tej formy życia?
S.MM. - Tak, czymś bardzo charakterystycznym dla Karmelu, zwłaszcza Karmelu w sensie terezjańskim, jest radykalizm. Ten radykalizm, którego przykładem jest choćby św. Jan od Krzyża. Jest to niezwykle pociągające, i tutaj jakby we wszystkich wymiarach człowiek musi zostać ogołocony, czy tego chce, czy też nie. Chociaż może się temu opierać, niemniej gdzieś najgłębiej ma tę łaskę żeby to przyjąć. Nie jest to jednak tylko dla niego, aby sam był święty, ale jest to dla Kościoła, dla świata, dla kapłanów, jest to po to, żeby zbawiać z Jezusem, żeby kochać. I nie są to emocje...
M.S. - Dotyka to innych pokładów w człowieku...
S.M.M. - Tak, to inny wymiar, nie czucie, ale wiara, co­raz bardziej czysta wiara. To wszystko, co św. Jan od Krzyża pisze, jest po prostu naszym życiem. Weźmy także małą Teresę, również bardzo nam bliską. Ukazuje ona, że nasze życie zewnętrznie jest bardzo nieatrakcyjne, ale jest jednocześnie bardzo proste i przez to piękne. To życie Maryi, bo Karmel jest w istocie bardzo maryjny. Cała nasza nazwa brzmi: Zakon Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. Można odkryć, że Maryja przychodzi w którymś momencie i objawia swoje życie i tajemnice, w taki sposób, który trudno jest wyrazić. Podobnie niełatwo jest mówić o naszym życiu, ma być ono życiem w milczeniu, życiem ukrytym w samotności, ale to głównie trzeba robić, a nie o tym mówić. Trzeba, więc szczególnie uważać, kiedy się mówi o Karmelu i go prezentuje, ponieważ mogą być to tylko słowa, co grozi przekłamaniem.
W naszej drodze nigdy nie ma kresu, nie ma kresu w modlitwie i nie można powiedzieć, że ja już coś osiągnęłam. Łatwo jest sobie przywłaszczać dary Boże, ponieważ człowiek jest pyszny i ma takie tendencje. Dlatego Karmel jest jak laboratorium życia duchowego i po to jest ta klauzura, po to jest ten klasztor, ta zamknięta przestrzeń i nasza wierność temu zamknięciu. Zdajemy sobie sprawę, że możemy być niezrozumiane, ale my musimy bronić tych wartości, ponieważ dzięki warunkom danym nam przez Kościół możemy wejść w siebie, żeby szukać Boga, z całych sił, codziennie od rana rozeznawać Jego wolę i doświadczać radości życia wspólnego jak i również doświadczać Jezusowego cierpienia, bez którego nie ma życia chrześcijańskiego. Należy przy tym pamiętać, że nie jest to żadną miarą życia ekskluzywnego, chociaż myślę, że matka, która ma chore dziecko i w nocy wstaje do niego ma łatwiej niż ja, która mogę tak szybko zająć się sobą, mogę „odwalać" tę całą regułę. Moja czujność i wysiłek szukania Boga muszą być, zatem niejako spotęgowane i do tego jest łaska, której muszę być wierna, jest to mój obowiązek. Wszystkie te rzeczy Pan Bóg odkrywa od wewnątrz. Bóg działa w rzeczywistości i odziera ze wszystkich masek i tak samo dzieje się z kimś, kto chce żyć z Bogiem na zewnątrz. Tutaj są do tego życia stworzone warunki, ale jest zarazem ogromna odpowiedzialność, chociaż my owoców swojego życia nie będziemy oglądać, aczkolwiek Bóg czasem nam na to pozwala, ponieważ jesteśmy słabe.
M.S. -Powróćmy jeszcze do kwestii ukrycia i samego stosunku do świata. Wydaje się być czymś dość paradoksalnym z jednej strony zamknięcie, z drugiej strony jednak odniesienie zewnętrzne, misyjność Karmelu, choć jak wiadomo nie w sensie apostolstwa.
S.M.M. - Jeżeli nie byłoby tego odniesienia do Kościoła, do świata, kiedy nie czułybyśmy świata, nie nasłuchiwałybyśmy tego, co jest najtrudniejsze i bolesne dla naszych braci i dla ludzkości w ogóle, bez tego nie byłoby naszego chrześcijańskiego życia. Należy przy tym zauważyć, jaki Bóg jest wierny, On nie robi abstrakcji, daje nam konkretnych ludzi, misjonarzy. Mamy misjonarza, który przesyła nam wiadomości z Madagaskaru, inny jest w Niemczech i to niesamowite, że znamy przynajmniej w jakiejś części tamte Kościoły, ich bolączki i cierpienia. Są również posoborowe wspólnoty, są w końcu ludzie, którzy do nas przyjeżdżają i z bezpośrednich relacji wiemy jak w danym miejscu wygląda życie. Informacje docieraj± do nas w szybkim tempie, choćby te z 11 września z zamachu na World Trade Center i Pentagon. Myśmy wiedziały o tym bardzo szybko, mimo, że nie posiadamy ani telewizji, ani radia. Postrzegamy to, jako wierność Boga, który nie pozwala nam zapomnieć, nie czuć tego, że ktoś cierpi.
Dostrzegamy też, jak dzisiejszy świat się zmienia, jak ewoluuje. Obok wielu rzeczy dobrych jest wiele absurdów, które może lepiej dostrzega się z odległości. Wydawałoby się nieraz, że są to sprawy banalne, ale one świadczą o życiu w półprawdach, w jakimś kłamstwie. Jest zastanawiające, dokąd idzie mentalność współczesnego świata. Widzimy też ogromny głód miłości, który przychodzi do nas nawet przez intencje internetowe strony Mateusza (
). Wiele z tych intencji jest wręcz „rozbrajających" w sensie szczerości i głębokości problemów. Bóg działa cuda przez ufność modlitwie, ale działa też dla naszego nawrócenia. Panu Bogu zależy na naszych sercach i nie ma w tym nic teoretycznego, to jest bardzo konkretne i wymaga zaangażowania. I nie chodzi tu o jakieś cierpiętnictwo, tylko o cierpienie z Jezusem i człowiekiem, który się do nas zwraca, który przychodzi. Są to bardzo mocne znaki do gorliwości, do nawrócenia, bo jakże często człowiek opada. Ale w to musi wchodzić nieustannie Bóg, bo człowiek jest bezradny wobec drugiego i nie potrafi łatwo kochać, chociaż nie wiem jak naturalnie by mu to przychodziło. Doświadczenie pokazuje, że jest to front walki, obnażania słabości, na którym jak podkreśla św. Teresa, modlitwa odgrywa kluczową rolę.
M.S. - Na zakończenie zapytam jeszcze, jak przedstawia z powołaniami, czy duże jest zainteresowanie Życiem za klauzurą?
S.M.M. - W ostatnich latach doświadczamy bardzo dużego zainteresowania, każdego roku wiele dziewczyn przychodzi na skupienie. Niestety doświadczamy również braku zdecydowania i możliwości zaangażowania na całe życie. Odczytujemy te rzeczy jako znaki czasu. Szukamy wobec tego sposobów rozeznawania powołań, lepszej ich weryfikacji. Mamy bardzo długą próbę, która może trwać aż do trzech miesięcy. Jest to czas dający sposobność zapoznawania i przyglądania się naszemu życiu, ale jeszcze przed kratą. Często już na początku wiele osób jest trochę zaszokowanych rzeczami, na które my już uwagi nie zwracamy. Choćby wyposażeniem naszych wnętrz. Nie ma tu wygody, życie duchowe nie może iść w parze z życiem wygodnym, co jest maksymą naszej Świętej Matki. Jest to prawdą i tego nie można zmienić nawet pod pretekstem słabości młodego pokolenia. Charakterystyczne jest to, że wiele osób przeżywających tutaj swój pierwszy kryzys, nie podejmuje żadnej walki. To dla nas dość zaskakujące i w jakimś sensie oparte na fałszywym założeniu. To pewien fałsz świata, który mówi człowiekowi: „musisz czuć się dobrze, żyć wygodnie i dbać wyłącznie o swoje interesy". Tylko, że w chrześcijaństwie sprawa przedstawia się dokładnie odwrotnie, ponieważ człowiek, który nie przekracza siebie nic nie osiągnie, w jakiejkolwiek profesji, czy będzie to lekarz, czy matka, która musi przekraczać siebie z miłości. Wiemy, że Pan Bóg daje powołania i siłę, ale jest też słabość natury, jakiś głęboki dystans do wysiłku. Do tego trzeba mieć ogromną cierpliwość, ponieważ zwykle przychodzi moment właściwego chwycenia tego życia. Niemniej nie podejmujemy jakichś nadzwyczajnych wysiłków, aby powołania zgarniać przez reklamę, publikacje itp. Nam nie chodzi o ilość, Pan Bóg przysyła ludzi sam, to jego wierność a my staramy się być otwarte w sensie weryfikacji każdego powołania, każdego, kto do nas przychodzi.
***
Powołanie karmelitanek bosych wpisane jest w tradycję góry Karmel. Główne elementy tej tradycji to: biblijny rodowód w osobie proroka Eliasza, ojca i duchowego założyciela Karmelu, zakorzenienie w duchowości pustelników z góry Karmel oraz obecność Maryi w całej historii zakonu.
Siostry służą Kościołowi i sprawie zbawienia dusz nieustanną modlitwą oraz życiem prowadzonym w samotności, milczeniu i ewangelicznym wyrzeczeniu a zarazem we wspólnocie siostrzanej miłości.
Hasło zgromadzenia to: „Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów".