Charakterystyka i zachęta do przeczytania książki opisującej drogę życiową myśliwego i trapera z kanadyjskiej puszczy przełomu XIX i XX wieku. Główny bohater, Szara Sowa pod wpływem własnych doświadczeń oraz piękna krainy, w której żył przedzierzgnął się z myśliwego w obrońcę i protektora bobrów i kanadyjskich Puszcz. Doprowadził do utworzenia pierwszych w Kanadzie i zapewne i w świecie rezerwatów dla bobrów. Książka zawiera ujmujące opisy wewnętrznej przemiany człowieka i bardzo malownicze opisy kanadyjskiej przyrody.
Najprościej można tą książkę nazwać opowieścią o bobrach. Jednakże byłoby to zbyt wielkie uproszczenie, gdyż w rzeczywistości jest to książka o człowieku a dokładniej o wielkiej przemianie w jego stosunku do przyrody.
O Szarej Sowie wiemy tylko, że istniał, bo nie jest do końca pewne, czy był Indianinem, czy metysem a może czystej krwi Anglikiem lub Irlandczykiem. Po jego śmierci prasa angielska szeroko rozpisywała się o tym, że faktycznie był Anglikiem. Faktem jest jednak i to, że już w wieku 17 lat znalazł się w Ameryce Północnej. A żył na przełomie XIX i XX wieku. Szarą Sową nazwali go Czipeweje gdyż uwielbiał nocne wędrówki w puszczy. W ich śpiewnym języku imię Szarej Sowy brzmiało ni mniej ni więcej tylko: Wa-sha-quon-asin. Był typowym człowiekiem Północy. Traperem żyjącym wśród Indian, który nie bał się trudu długich mil żeglugi w chybotliwym canoe przez niezmierzone szlaki wodne Kanady. Żyjący z polowania i sprzedaży futer. Można by powiedzieć, że to ostatni z courier de bois, dzielnych odkrywców i awanturników, potomków Indian i Francuzów, do których należała w XVIII wieku Kanada. Junacy ci, z których najsłynniejszym był Rene Robert Cavallier de La Salle, odważnie przemierzali nieskończone obszary puszcz i rozlewisk docierając do najdalej położonych zakątków Kanady. Brali sobie Indianki za żony i wiedli żywot Indian biorąc udział w ich potyczkach i polowaniach. Podobnie żył Szara Sowa. Za żonę miał Indiankę. Nie była to już co prawda sqwaw z puszczańskiego wigwamu, gdyż jak pisze sam Szara Sowa "równie dobrze władała wiosłem jak i pomadką do ust", ale pochodziła ze starego, szanowanego irokezkiego klanu. Czasy XVIII-to wiecznych wojen i potyczek dawno się już skończyły ale polowanie nadal było podstawą egzystencji wielu ludzi Północy. Od kiedy wyraźnie wzrósł popyt na futra stało się całkiem dochodowym interesem. Nic wiec dziwnego, że ciągnęły do puszcz kanadyjskich całe hordy świeżo upieczonych myśliwych żądnych "złota północy". Ludzie ci ani myśleli przestrzegać niepisanych zasad etyki myśliwskiej bezwzględnie przestrzeganych przez wszystkich starych traperów. Zasad głoszących choćby, że nie należy polować wiosną, gdy zwierzęta wyprowadzają młode, bo polowanie takie powoduje olbrzymie starty nie tylko wśród starych osobników ale zwłaszcza wśród młodzieży pozbawionej rodziców a nieprzystosowanej jeszcze do samodzielnego życia. Nadmierna eksploatacja łowisk przez "komercyjnych myśliwych" pozbawiła też możliwości zarobku ludzi, którzy z polowania żyli, a do których należał też Szara Sowa.
Bóbr był zwierzęciem na które najchętniej polowano. Przyczyn było wiele. Był jeszcze dość liczny, jego futro przedstawiało dużą wartość a co najważniejsze był łatwy do zlokalizowania. Olbrzymie budowle tych "meliorantów na czterech łapach" mogło odnaleźć nawet dziecko. Trud jaki podejmowali myśliwi sprowadzał się zatem do umiejętnego zastawienia sideł. To sprawiło, że rozpoczęła się istna rzeź bobrów. Doszło do tego, że bóbr który był uważany za zwierzę - symbol kanadyjskiej puszczy stał się niezmiernie rzadki i omal nie powtórzył losu jaki spotkał kilkadziesiąt lat wcześniej amerykańskie bizony. Szara Sowa brał w tych wydarzeniach udział. Nie był on co prawda drapieżnym eksploatatorem ale silna konkurencja również na nim wymogła "wiosenne polowania", których wcześniej za nic w świecie by nie przeprowadził. Właśnie podczas jednego z nich osierocił parę małych bobrów zabijając im rodziców a, że były zbyt małe i miały liche futro aby je zabić, a zostawić je na pastwę losu znaczyło to samo co skazać je na pewną śmierć, więc Szara Sowa i jego irokezka małżonka przygarnęli dwie sieroty. Jak się okazało był to początek swoistego nawrócenia dawnego myśliwego jakim był Szara Sowa. Od tego momentu dalsza część opowieści Szarej Sowy to barwny ciąg opisów zachowań małych bobrów i wewnętrznej przemiany ich opiekuna. Opisy te są co prawda pełne antropomorfizmów, i tu naukowcy - etolodzy mogliby Szarej Sowie wiele zarzucić, ale trzeba przypomnieć, że ich autor jest człowiekiem niewykształconym i to, że pisał tak jak odczuwał zwiększa tylko urok i autentyczność treści. Zresztą książka Szarej Sowy nie pretenduje do miana naukowej. Za to treść w niej zawarta zachwycić może każdego miłośnika przyrody. Opisy te doskonale oddają również odczucia samego autora. Ot choćby wrażenia podczas spotkania z małym jelonkiem:
Był [jelonek] bardzo interesujący, a jego zaufanie do nas, czy też nieświadomość stanowiły najlepszą gwarancję bezpieczeństwa. Gdy znajdował się w pobliżu, a mnie wypadło pójść do lasu na polowanie zapuszczałem się bardzo daleko aby nie usłyszał strzału i nie zwęszył dokonywanej rzezi, to by go bowiem przepędziło od nas. A przecież przed rokiem jeszcze zabiłbym go obuchem żałując nawet kuli. Teraz nie chciałem zabijać. Północ, którą tak kochałem przeklinałem za to, że tam się nauczyłem mordować. Gdybym mógł żyć bez rzezi, bez niepotrzebnego brutalnego okrucieństwa - byłbym szczęśliwy.
Książka pełna jest też humorystycznych i wzruszających opisów zachowań małych bobrów a zwłaszcza ulubienicy autora, samiczki o wdzięcznym imieniu Galaretka. Oto opis zachowania zwierzątka, kiedy to po rzetelnym "zbobrowaniu" mieszkania otrzymała zasłużoną burę od właściciela:
Po takiej kłótni właziła do mnie na ławkę, kładła mi łepek na kolanie i długo mówiła swoim dziwnym językiem jak gdyby chciała powiedzieć " Cóż znaczy parę przegryzionych nóg stołowych czy nawet trzonek siekierki lub młotka wobec naszej przyjaźni?" Przebaczenie otrzymywała zawsze, czyż bowiem nie byłem Wielkim Bobrem, największym ze wszystkich bobrów? Czyż nie umiała sobie radzić z zagadnieniami, które dla przeciętnego bobra nawet nie istniały?
Wiele innych opisów świadczących o niepospolitej inteligencji bobrów zawartych jest w książce. Życie z bobrami spowodowało, że Szara Sowa przedzierzgnął się z myśliwego w ich obrońcę i protektora. Potem wypadki potoczyły się już bardzo szybko. To dzięki jego staraniom nakręcono pierwszy film dokumentalny o bobrach. Rząd kanadyjski najpierw wprowadził poważne ograniczenia w odłowie a w końcu objął bobry całkowita ochroną. Zwieńczeniem starań Szarej Sowy było utworzenie pierwszego rezerwatu bobrów, w miejscu gdzie sam mieszkał. Tak opisuje ten dziewiczy matecznik:
Dookoła domu, w którym piszę, rozciąga się gęsta puszcza, biegnąca ciemnym kobiercem na północ, aż do Oceanu Lodowatego. Nie przecina jej ani jedna niszczycielska linia kolejowa, nie ma w niej osadników tępiących las ogniem i żelazem. Niezmierzone obszary tutejszej puszczy nigdy już nie staną się przedmiotem zabiegów handlowych.
Tu jest inaczej niż wszędzie. Oka ludzkiego nie obraża widok okaleczonych drzew, słońce zachodzi za wierzchołki o nieskazitelnej pierwotnej piękności. (...) O wyciągnięcie ręki znajduje się naturalne, dzikie życie w całej swej różnorodności, dzikie zwierzęta przychodzą nad jezioro, a czasem przychodzą pod sam dom i ciekawie mu się przyglądają. Ptaki i zwierzęta wszelkiego rodzaju i rozmiarów przychodzą i odchodzą kiedy im się podoba, fruwają, pływają i biegają, stosownie do obyczajów swojego gatunku.
Czasem śmierć przychodzi – tak musi być, ale na jej miejsce wnet rodzi się nowe życie. Przyroda żyje tutaj właściwym sobie naturalnym rytmem. Blizny po starych pożarach stopniowo goją się, wielkie drzewa wciąż jeszcze rosną. Osady bobrów znów zaczynają tętnić życiem. Wielki cykl przebiega po właściwym torze.
Opisując osiągnięcia Szarej Sowy nie sposób pominąć wkładu jaki wniosła w ich wspólne dzieło jego małżonka - Anahoreo. Mimo, iż była potomkinią krwawych Irokezów, którzy swego czasu stanowili postrach nie tylko dla swych miedzianoskórych sąsiadów ale i dla Anglików czy Francuzów, to jednak posiadała pewną delikatność i subtelność jaka tylko niewielu kobietom jest dana. Dzielnie wspierała męża w każdej chwili i sprawiała, że zawsze mógł na nią liczyć.
Swoiste ukoronowanie przemiany osobowościowej jaką przeszedł Szara Sowa najlepiej oddają słowa starego misjonarza, które sam autor przytacza.
Indianin, zwierzę i góra żyją jak gdyby rytmem pewnej muzyki. Wszystkie dzieła Stwórcy powstały z tej samej gliny, ale na niektórych wyraźniejszy jest ślad jego palców.
Słysząc to nasuwa się refleksja, iż wszystkie dobre ludzkie działania koniec końców prowadzą do Boga. Różne są tylko drogi jakimi ludzie do Niego dochodzą. Odczytywanie Pana przez jego stworzenie, przez przyrodę jest tylko jedną z nich. Jednakże ludziom, którym ta droga została dana Bóg daje jednocześnie wiele doznań i autentycznych wzruszeń w poznawaniu Jego samego.
Znany polski literat i podróżnik Arkady Fiedler, w swej równie pięknej opowieści o Kanadzie pt.: „Kanada pachnąca żywicą”, tak pisał o książce Szarej Sowy: Jest to dobra książka, bardzo dobra, pobudzająca i czarująca, a przy tym dziwnie dojrzała. Nowy, nie objawiony dotychczas wyraz miłości do zwierząt i jako taką polecam ją wszystkim Czytelnikom.
Grey Owl, Pielgrzymi Puszczy, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa, 1972
