W jednym z pierwszych tegorocznych numerów „Tygodnika Powszechnego” Ks. Adam Boniecki, pisząc o nowej ustawie o mediach sformułował „przykazania medialne”. Ten krótki artykuł wywołał dość ostry spór i dyskusje. W kolejnych numerach „Tygodnika” wypowiadali się znani dziennikarze i publicyści: Piotr Wojciechowski, Janina Jankowska, Katarzyna Kolenda-Zalewska, Ewa Milewicz, Monika Olejnik, Grzegorz Gauden, Igor Janke, Piotr Zaremba, Kamil Durczok, Jacek Żakowski oraz polscy dziennikarze pracujący za granicą.

Obszerny fragment tekstu ks. Bonieckiego zamieszczam poniżej. Bardzo zachęcam internautów  do nadsyłania swych uwag i komentarzy. Czy można mówić o czymś takim jak etyka mediów, przykazania medialne, zachowania nieetyczne? Proszę o podawanie nieetycznych – Państwa zdaniem - zachowań dziennikarzy. Zachęcam do dyskusji.

Stanisław Latek

Praca w mediach ma ścisły związek z wolnością i miłością bliźniego. Przypomniał o tym Jan Paweł II: "Trzeba, byście wy wszyscy, ludzie środków społecznego przekazu, byli świadomi, że rozpowszechniane przez was wiadomości docierają do mas, które są masami tylko ze względu na liczebność tworzących je ludzi, z których każdy jest człowiekiem, konkretną i niepowtarzalną osobą, i jako osoba musi być uznawany i szanowany. Biada temu, przez kogo dokonuje się zgorszenie, przede wszystkim wśród najmniejszych" (Orędzie na XVIII Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu z 1984 r.).
Wolność można sprzedać, ale i wtedy pozostaje odpowiedzialność za sprzedane słowo. Odpowiedzialności bowiem nie da się złożyć na tego, kto ją kupuje. Odpowiada ten, kto sprzedaje. Tak więc do cnót etycznych mediów należy i niesprzedajność.
Podstawową zasadą etyki mediów jest zasada pierwszeństwa dobra odbiorcy (przed dobrem dziennikarzy, wydawców, producentów). Kodeks etyki dziennikarskiej SDP mówi o pierwszeństwie dobra czytelników oraz dobra publicznego. "Nie można pisać ani nadawać programów, kierując się wyłącznie pragnieniem pozyskania jak największej liczby odbiorców, a rezygnując z działania naprawdę formacyjnego. Nie można też się odwoływać bezkrytycznie do prawa do informacji, nie biorąc pod uwagę innych praw człowieka. Żadna wolność, w tym także wolność wypowiadania się, nie jest absolutna: napotyka bowiem granicę w postaci poszanowania godności i uprawnionej wolności innych" - powiedział Jan Paweł II do dziennikarzy w Roku Jubileuszowym.
Nawet tak pobieżne przypomnienie wartości, którymi powinny się kierować środki przekazu, pozwala dostrzec trudność ujęcia ich w przepisy prawa karnego.
Można mieć wątpliwości, czy cała opinia publiczna jest spragniona mediów kierujących się zasadami etyki zawodowej. Kiedy media pokazują prawdę, naruszając społeczny stereotyp, oburzenie kierowane jest nie przeciw ujawnionemu złu, ale przeciwko mediom. Popyt na pisma i programy plotkarskie, skandalizujące, nie mówiąc o pornografii, również wskazuje na bezradność gremiów opracowujących kodeksy deontologiczne, zwłaszcza że przekaz od dawna jest towarem i popyt kształtuje podaż, a "pieniądz gorszy wypiera lepszy" - jak brzmi rutynowa odpowiedź na pytanie o kondycję mediów.
Czy więc należy zrezygnować z wymogów etycznych? Czy należy potraktować je jako utopię? Myślę, że nie i że skuteczność tego wysiłku zależy od samego środowiska dziennikarskiego. Wysokie standardy etyczne, nawet jeśli nie prowadzą do wykształcenia się "mediów wysokich", mogą zapobiegać równaniu ich w dół. Jestem przekonany, że człowiek-odbiorca mediów, zagubiony w informacyjnym szumie, przynajmniej w ważnych momentach szuka - także wśród mediów - punktów orientacji. Tylko reakcja środowiska, piętnowanie nieetycznych zachowań bez sankcji karnych, może stać na straży tych wartości, których żaden trybunał zapewnić nie zdoła. Pytam jednak niepewnie: czy w ogóle istnieją wśród nas powszechnie akceptowane autorytety wyznaczające standardy? Czy potrafimy stworzyć instytucję, której charyzma byłaby dla nas - ludzi mediów - punktem odniesienia ważniejszym niż rankingi popularności? Być może nie. Ale zastanówmy się, co takie zaprzeczenie mówi o nas samych - ludziach władzy, już sam nie wiem: pierwszej czy czwartej?