Ewolucja buntu zorganizowanego

 

Według M. Introvigne chodzi tu o 3 etapy rozwoju ruchów religijnych: „Kościół nie - Chrystus tak”, „Chrystus nie, Bóg tak”, „Bóg nie, religia (sacrum?) tak”. I tak odnośnie pierwszego etapu, jeśli w ruchach religijnych mogliśmy mówić o odrzuceniu Kościoła, to w nowych ruchach magicznych mamy do czynienia z pragnieniem zdobycia – w sposób magiczny właśnie – mocy Kościoła poprzez łańcuch inicjacji. Jest ona typowa dla okultystycznych „frakcji masońskich” posiadających „magiczny” odpowiednik sukcesji apostolskiej. Nie występują owe ruchy z hasłem „dla Kościoła-nie”, ale –w porywie pragnienia osiągnięcia „woli mocy” – deklarują „my jesteśmy Kościołem”.3

Odnośnie drugiego etapu, który w nowych ruchach religijnych wyrażał się w negowaniu wyjątkowej roli Jezusa Chrystusa, nowe ruchy magiczne zamierzają sięgnąć po wyjątkowe prerogatywy Chrystusa: moc zwracania się z autorytetem do świata duchów czy władzę uzdrawiania czy przepowiadania przyszłości. Nie tyle mamy tu do czynienia z hasłem „nie Chrystusowi”, ile raczej z afirmacją: „my jesteśmy Chrystusem”, albowiem jesteśmy w stanie działać z mocą.

W trzecim etapie, jeśli nowe ruchy religijne proponują „religie bez Boga”, to świat magii czy okultyzmu objawia roszczenie największe z możliwych: osiągnięcie władzy samego Boga, poprzez rozkazywanie aniołom i demonom, teurgię czy posiadanie magicznej władzy nad życiem i śmiercią. Również w tym przypadku nie mamy tylko do czynienia z czystym działaniem negacji: „nie Bogu”, ale z aktywną siłą woli mocy: „my jesteśmy Bogiem”, w sensie zawładnięcia mocą samego Boga. Jest to istota gnostyckiej antropologii. Jest zarazem szczyt bałwochwalstwa czy idolatrii: samoubóstwienie, antropolatria, która jest jednak zmierza także do kultu szatana, do demonolatrii.

Albowiem Introvige odkrywa, że stopniowy rozwój ruchów magicznych z czasem może prowadzić do czwartego etapu. Tu zawód wynikający z nie osiągnięcia – pomimo licznych wysiłków – mocy bożej (ostatecznego celu prometejskiej aspiracji maga), przemienia się w otwarty atak przeciw Bogu poprzez ironiczne i agresywne zanegowanie jego istnienia – satanizmu racjonalistycznego. W końcu zostaje osiągnięty właściwy cel wyrażony poprzez prawdziwą nienawiść metafizyczną wobec Boga, której towarzyszy odpowiednio świadoma adoracja czy kult szatana – satanizm okultystyczny.4

Tak wola i władza szatana wzrasta poprzez wolność upadłego człowieka.5

 

Poznać subtelne mechanizmy zła i zwodzenia duchowego

 

Aby poważnie traktować demonologię i rozeznanie duchowe, magię i ezoteryzm, trzeba zauważyć, że mogą one być narzędziem szatana jako koncepcje intelektualne, inicjacyjne, światopoglądowo–kultyczne. Należy dziś poznawać także intelektualnie te koncepcje. Trzeba je badać jednak nie tylko na sposób racjonalistyczny czy zjawiskowy, jak to robi psychologia czy socjologia. Potrzebujemy ontologicznej interpretacji magii – w świetle filozofii i teologii - jako zjawiska duchowego, czyli nie „irracjonalnego”, lecz „nadracjonalnego”. Potrzebujemy mądrej interpretacji zjawiska inicjacji, okultyzmu czy ezoteryzmu, aby zrozumieć zagrożenia ze strony kontrinicjacji.6

Pisali o tym Ojcowie Kościoła, szczególnie św. Augustyn. W Państwie Bożym opisywał magię czy okultyzm jako część wielkiej strategii złego ducha chcącego człowieka oszukać, wciągnąć w fałszywą duchowość, odwieść od zbawienia. Kasjan, św. Teresa czy św. Jan od Krzyża mówią nam, że każdy dar duchowy może być podrobiony, że mogą być fałszywi mnisi, fałszywi prorocy, fałszywi charyzmatycy, fałszywi uzdrowiciele. Szatan jako „Anioł Światłości” (2 Kor 11,14) imituje stany duchowe. Thomas Merton nawet powiedział, że szatan specjalizuje się w fałszywej mistyce. Czyli nie tylko to, co ciemne, brudne, wulgarne czy prymitywne, ale właśnie to, co subtelne, intelektualnie wyrafinowane, rzekomo postępowe, pozytywne, może być przejawem działania złego ducha. Zauważmy, że w modnej dziś i popularyzowanej powszechnie ideologii „myślenia pozytywnego” nie ma miejsca na grzech, na szatana, na nawrócenie, bo są to rzeczywistości traktowane jako coś złego. Dlatego musimy zmienić optykę i być czujni.

W świecie współczesnym dostrzega się wyraźnie zanik zrozu­mienia istoty grzechu. Już papież Pius XII uznał utratę poczucia grzechu za grzech dwudziestego wieku. Proces zobojętnienia na grzech stale się pogłębia, przynaj­mniej w kręgu cywilizacji zachodniej. Stąd, jak stwierdza Jan Paweł II: „Przywrócenie właściwego poczucia grzechu jest pierwszym sposobem przezwyciężenia poważnego kryzysu duchowego, jaki trapi człowieka naszych czasów. Poczucie grzechu od­buduje się jednak jedynie przez jasne odwołanie się do niezmiennych zasad rozumu i wiary, zawsze głoszonych przez naukę moralną Kościoła" (RP 18). Papież jednak przestrzega, że w obszarze rozumności istnieją pewne błędy czy dwuznaczności, w które się popada „przyjmując niektóre wyniki wiedzy ludzkiej” (tamże).

Chodzi w tym przypadku o deterministyczne interpretacje badań w nau­kach antropologicznych, zwłaszcza psychologii oraz socjologii, gdzie często kwestionuje się wolność woli u człowieka. Trudno wówczas mówić o odpowiedzialności moralnej, a więc także o przedmiotowo uzasa­dnionej winie ludzkiej. Chodzi tu także o liczne koncepcje okultystyczne czy ezoteryczne, które kwestionując lub osłabiając wolność człowieka wchodzi bez ogródek na teren ludzkiej wiedzy, podawanej w mediach, a nawet szkołach. Badania wyraźnie wykazują, iż tzw. towarzystwa psychotroniczne, ekologiczne, rozwoju umysłu czy osobowości, działające poza weryfikacją ośrodków naukowych, z jednej strony przekraczają granice naukowości - co jest niebezpieczne samo w sobie (zwłaszcza, że przy tym powołują się na naukę) - z drugiej strony proponują synkretystyczny i rozmyty wizerunek jakiejś nowej religijności, która istniałaby poza „rozumem i moralnością” oraz „dogmatami i kościołami”.7

Tego rodzaju redukcjonistyczny zabieg uzasadniają właśnie powołując się na naukę, co jest wykorzystywaniem ignorancji ludzkiej oraz pewnych namiętności czy urazów, które mogą być obecne lub nawet sztucznie indukowane w duszy tzw. przeciętnego katolika. Często przedstawia się katolicyzm czy nawet chrześcijaństwo w złym świetle jako coś nie tylko przestarzałego, ale nawet szkodliwego, blokującego rozwój człowieka i odpowiedzialnego za bolączki naszej kultury. Jednocześnie rozmaite towarzystwa psychotroniczne czy ekologiczne (rozmaite nazwy często mogą być mylące i fałszywie uspokajające) obficie korzystają z ksiąg tzw. „wiedzy tajemnej”, prezentując światopogląd magiczny, panteistyczny czy pseudoorientalny.

Dotyczy to także cechu bioenergoterapeutów i różdżkarzy, którzy na egzaminie adeptów wymagają znajomości hermetyzmu, magii Kahunów, teozofii A. Bailey czy wiedzy o działaniu typowo spirytystycznych uzdrowicieli jak H. Edwards.8 Wymagana jest też znajomość zasad „biologii okultystycznej”, dotyczącej meridianów, czakr, aury czy super niebezpiecznej energii „kundalini”(„moc węża”), gdzie wspomniane zjawiska bardziej przynależą do duchowości (J. Verlinde), niż do dziedziny biologii i fizyki, na których kryteria powołuje się cech różdżkarzy i bioenergoterapeutów.9