Jerzy Marlewski - Mazowiecki Ośrodek Formacji
Umiemy często narzekać na czasy dzisiejsze, ale pamiętajmy, że czasy   te my sami tworzymy. Nie powstają one poza nami, początek mają w nas...
Ks. Stefan Kardynał Wyszyński

Dla nas, katolików i Polaków od tysiąca przeszło lat współtworzących kulturę i cywilizację chrześcijańską w Europie, ale nie tylko – bo polska emigracja na całym świecie broni i krzewi wartości chrześcijańskie -  nie ulega najmniejszej wątpliwości, że nasze polskie i europejskie jutro musi być chrześcijańskie. Inspiruje i motywuje nas do tego wspaniała tradycja polskiego katolicyzmu i polskiego patriotyzmu, ale problemem jest nie tyle obrona tradycji, co kreowanie współczesności w duchu chrześcijańskim. To wymaga jednak wiary żywej, dojrzałej i głębokiej, wolnej od niedozwolonych kompromisów i fałszywej tolerancji w imię dialogu ze współczesną kulturą i cywilizacją. Zwłaszcza tu, w europejskiej przestrzeni życia tylu chrześcijańskich narodów, musimy stanąć po stronie Europy wiary przeciwko Europie ideologii.
■ Zagadnienie to należało do centralnych motywów pontyfikatu Jana Pawła II, było takim również dla Niego, kiedy był arcybiskupem krakowskim, bo relacje między wiarą i kulturą traktował zawsze jako bardzo ważne dla żywotności chrześcijaństwa. Istota zagadnienia daje się najkrócej tak wyrazić Jego słowami: Chociaż kultura i wiara są ze swej natury różne, to jednak misją chrześcijaństwa jest synteza wiary i kultury. Wiara jest źródłem kultury, kultura zaś jest ukoronowaniem wiary. Słowa te ukazują wagę problemu, o którym kilka refleksji pragnę przedstawić.

Rzeczywistość wiary i rzeczywistość kultury przez wieki stanowiły jeden spójny świat ludzkiego życia. Tak było w chrześcijaństwie, tak było i bywa jeszcze niekiedy w innych religiach, także tak było już w kulturach pierwotnych. Dzisiaj w wielu wspólnotach chrześcijańskich też tak bywa, ale cywilizacja i kultura europejska chyba już od XVI wieku, a z całą pewnością od XVIII stulecia wyraźnie oddzielają od siebie wiarę i kulturę. Wiek XX i obecny zdają się pogłębiać ten rozdział, a nawet przeciwstawiać sobie jako wrogie sobie światy. Dlatego mówimy o chrześcijańskiej kulturze naszego dziś i jutro w aspekcie konfrontacji wiary ze współczesną kulturą polską, europejską i globalną (bo taka też na naszych oczach powstaje!).

■ Lecz dojrzałej wiary potrzeba nie tylko do konfrontacji, ale przede wszystkim do kreowania współczesnej kultury  na miarę człowieka świadomego swej godności osobowej i otwartego na rzeczywistość Bożą. Wiara dojrzała nie pozwala chrześcijaninowi być biernym obserwatorem życia i godzić się na każdą ofertę doczesnego świata – i na tym polega owa krytyczna konfrontacja. Każdy z nas jakieś talenty otrzymał i nie wolno ich zmarnować,  ani pozwalać by inni przez swój egoizm albo głupotę nam je niszczyli.

W szczególności my – katolicy, Polacy i Europejczycy – powołani jesteśmy do nadawania rzeczywistości ziemskiej nie tylko chrześcijańskiego oblicza, ale przede wszystkim przepajania jej duchem, wartościami i postawami ewangelicznymi, by ten europejski dom stawał się bardziej ludzki. To jest powinność wynikająca z naszej wiary, i z naszego patriotyzmu także, i nic nie usprawiedliwia człowieka wierzącego od zwolnienia się z niej lub z bylejakości w jej wypełnianiu.

Może najtrafniej wyrażą to słowa Ojca Świętego skierowane we wrześniu 2003 roku do uczestników Nadzwyczajnego Zgromadzenia Włoskiej Akcji Katolickiej: W miastach i wioskach, w miejscu pracy i w szkołach, w ośrodkach zdrowia, w czasie wolnym, w środowiskach kultury, gospodarki i polityki starajcie się nadal być obecni jako ludzie kompetentni i wiarygodni, zdolni przyczyniać się do tego, aby dzisiejszy świat stawał się wielką budową cywilizacji miłości.

Mamy więc być wszędzie obecni jako ludzie kompetentni, wiarygodni i zdolni do przemiany tego świata poprzez przemianę środowisk naszego życia i twórczości, pracy i wypoczynku, naszej aktywności społecznej, politycznej, gospodarczej, no i oczywiście kulturalnej. Lecz czy ludzie małej, słabej i niekiedy tchórzliwej wiary będą do tego zdolni? Obawiam się, że nie, a mało tego – nawet nie będą widzieli potrzeby i sensu owej konfrontacji wiary ze współczesną kulturą i cywilizacją. Stąd potrzeba dojrzałej wiary zdolnej do czynu jest dzisiaj wielkim wyzwaniem dla całego chrześcijaństwa. Potrzeba też do tego zdrowego, świadomego patriotyzmu, bo zarówno wiara jak i patriotyzm są filarami naszej kultury.

■Pamiętać musimy zawsze o ewangelicznej przestrodze, że wiara bez uczynków jest martwa. Oczywiście chodzi tu o dobre uczynki, ale i o coś więcej, a co Cyprian Kamil Norwid wyraził apelami o to, by więcej było  d o b r e g o  u c z y n i e n i a  niż  d o b r y c h  u c z y n k ó w  i by nasze chrześcijaństwo było nie tylko  i n s p i r u j ą c e, ale przede wszystkim  o b o w i ą z u j ą c e.  I tu przykład: chrześcijaństwo w Europie w odpowiedzi na ubóstwo czy nędzę ludzkiej egzystencji nie zadowalało się datkami na biednych czy chorych, ale tworzyło instytucje stałej pomocy, instytucje miłosierdzia, i – choćby tak jak Matka Teresa z Kalkuty – uczyło ich ludzi żyjących w innych cywilizacjach czy religiach. A dzisiejsza Europa chce chorych i niedołężnych zabijać „by ulżyć ich cierpieniu”. To jest bardzo konkretne pole konfrontacji żywej wiary ze współczesną cywilizacją europejska, w której kultura śmierci ma mieć prymat przed kulturą życia (oczywiście nie wszędzie i nie można całej Europy do tego sprowadzać, ale taki trend jest bardzo silny i ma polityczne i finansowe poparcie na międzynarodową skalę).

Lecz jeszcze ważniejsze od instytucji miłosierdzia jest staranie chrześcijan o takie ustroje społeczne, które nie będą na tak masową jak dzisiaj skalę „produkować” nędzy, bezdomności i bezrobocia czy innych nieszczęść, także chorób, wręcz ustrojów i systemów ludzkiej krzywdy – i to jest wielkie pole konfrontacji wiary ze współczesnością także polską. Kościół daje nam wspaniałą pomoc w postaci katolickiej nauki społecznej, ale jakże mało ją znamy i jeszcze mniej stosujemy! Dlaczego? Może właśnie niedojrzałość naszej wiary i obojętność na los bliźnich są tego przyczyną.

Dzisiaj wspominamy w liturgii mszalnej św. Siostrę Faustynę  - niech będzie Ona dla nas, ludzi XXI wieku, wzorcem osobowym dojrzałej wiary i patronką chrześcijańskiego miłosierdzia.



■Na czym jeszcze ma polegać ta konfrontacja dojrzałej wiary ze współczesną kulturą europejską? Najpierw choć z grubsza spróbujmy opisać tę kulturę. Najłatwiej zauważyć to, co nazywamy współczesnością, bo w niej żyjemy, stale przez nią jesteśmy bombardowani nie tylko medialnie, ale także egzystencjalnie, bytowo, socjalnie i doskonale potrafimy określić jej przymioty, zalety i wady. I wiemy, że nie jest ani tylko dobra ani tylko zła, o czym stale musimy pamiętać, by nie traktować współczesnej Europy jako domeny szatana, ale jako wielkie pole walki dobra ze złem i widzieć szanse chrześcijańskiego odrodzenia Europy. Tegoroczny Zjazd Gnieźnieński potwierdza fakt,  że Europa to nie "zlaicyzowana pustynia", chociaż czujemy na sobie szaleńczy pęd współczesności do wolności od zasad moralnych, do łatwego i szybkiego zdobywania pożądanych dóbr, do unikania wszelkich trudności i niewygód, do zagwarantowania sobie poczucia bezpiecznego dobrobytu bez patrzenia na krzywdę innych, do zapewnienia sobie doczesnego szczęścia – i tak by można dalej wymieniać, ale łatwo zauważymy, że to nie tylko europejska, ale globalna, ogólnoświatowa tendencja współczesności. Co więc wyróżnia tę europejską kulturę?

Jan Paweł II w swej apostolskiej adhortacji „Ecclesia in Europa” zwraca między innymi uwagę na zdezorientowanie ludzi, poczucie niepewności i braku nadziei, utratę pamięci i dziedzictwa chrześcijańskiego, praktyczny agnostycyzm i obojętność religijną, życie bez duchowego zaplecza, lęk przed przyszłością, utratę sensu życia czego wyrazem jest dramatyczny spadek liczby urodzeń; na zmniejszenie liczby powołań do kapłaństwa i życia konsekrowanego; na trudności w podejmowaniu definitywnych wyborów życiowych również w małżeństwie; na fragmentaryzację egzystencji, podziały i kontrasty, kryzysy i słabości samej koncepcji rodziny; na powracające konflikty etniczne, odradzanie się rasizmu, napięcia międzyreligijne; na egocentryzm, obojętność etyczną, spychanie najsłabszych na margines i zwiększająca się liczba ubogich, zanikanie solidarności międzyludzkiej; na narzucanie antropologii bez Boga i bez Chrystusa. Pisze tak: Europejska kultura sprawia wrażenie „milczącej apostazji” człowieka sytego, który żyje tak, jakby Bóg nie istniał. A w innym miejscu tak: odnosi się wrażenie, że niewiara jest czymś naturalnym, podczas gdy wiara wymaga uwierzytelnienia społecznego, które nie jest ani oczywiste, ani przewidywalne. Lecz nie byłby sobą, gdyby nie zauważał pozytywnych zjawisk i procesów, które za przyczyną niekiedy małych lecz żywotnych wspólnot chrześcijańskich stają się zaczynem odrodzenia i przemiany. A mino to o sytuacji kulturowej naszego kontynentu musi powiedzieć: Jesteśmy świadkami narodzin nowej kultury, pozostającej w znacznej mierze pod wpływem środków masowego przekazu, której cechy charakterystyczne i treści często sprzeczne są z Ewangelią i z godnością osoby ludzkiej. Do kultury tej należy też coraz bardziej rozpowszechniony agnostycyzm religijny, związany z pogłębiającym się relatywizmem moralnym i prawnym, który jest następstwem zagubienia prawdy o człowieku jako fundamencie niezbywalnych praw każdego. Tyle krótkiego nawiązania do „Ecclesia in Europa”.

■Oczywiście musimy widzieć w swych refleksjach i działaniach całą Europę, a nie tylko jej część zwaną Unią Europejską. Wtedy zauważymy, że świat cywilizacji zachodniej nie tylko się ujednolica, ale też rozszerza na wschodnie rejony naszego kontynentu, które bronią się przed duchem Zachodu, ale skwapliwie korzystają z jego urządzeń i narzędzi cywilizacyjnych, co w konsekwencji prowadzić będzie do cywilizacyjnej – bo miejmy nadzieję, że nie kulturowej – uniformizacji całej Europy. Z czym więc w takiej Europie ma się konfrontować wiara katolicka – czy tylko z innymi wyznaniami religijnymi, czy też bardziej z etosem współczesnej cywilizacji europejskiej? Z etosem czyli z kulturą moralną życia współczesnych Europejczyków. Myślę, że właśnie etos jest polem tej konfrontacji, a nie inne wyznania chrześcijańskie, bo mamy zadbać o oba płuca chrześcijaństwa – wschodnie i zachodnie.

Niekiedy można odnieść wrażenie, że katolicy największego wroga widzą w protestantyzmie i prawosławiu, ba – nawet grekokatolików traktują jak odszczepieńców, co już świadczy o całkowitym analfabetyzmie wiedzy o naszym Kościele. Nie szukajmy tam wrogów kultury chrześcijańskiej, bo to są nasi naturalni sojusznicy. Zbyt łatwo podważamy idee, sens i próby działań ekumenicznych, zaniedbując to, co wszyscy chrześcijanie Europy powinni robić i zrobić wspólnie, by Europa odzyskała swą chrześcijańską czyli europejską tożsamość, swój duchowy i moralny wymiar, swój europejski etos. Lecz i do tego, a może szczególnie do tego potrzeba dojrzałej wiary i wiedzy o chrześcijaństwie i o Kościele, bo niedojrzała wiara i płytka wiedza zawsze boi się czegoś czy kogoś innego, choćby był z tego samego ziarna Prawdy zrodzony, choćby był owocem tego samego Ducha.

Naturalnie głęboka wiedza i dojrzała wiara nie godzą się na zacieranie różnic, nie stawiają znaku równości tam, gdzie go być nie może, natomiast współczesna kultura europejska chciałaby wszystko wymieszać, ujednolicić, by w końcu wykluczyć z życia i świadomości przyszłych Europejczyków, No to nie ma zgody i pod żadnym pozorem być nie może, ale tu znów ludziom niedojrzałej wiary będzie wszystko jedno, byle  był jako taki dobrobyt. I to jest pole do konfrontacji, a nie ta czy inna religia chrześcijańska. Owszem, sekty i rozmaite ruchy udające chrześcijaństwo też wymagają naszej czujności i odwagi, ale to problem całego chrześcijaństwa i wspólnie winniśmy go podejmować. Tu warto dodać, że prawosławni są bardziej aktywni w trosce o swą tożsamość, nie wstydzą się dawania świadectwa o swej wierze, czego nie zawsze można powiedzieć o katolikach i protestantach ulegających bardzo łatwo niekiedy rozmaitym kanonom „europejskiej” poprawności – „europejskiej” czyli totalnie laickiej, bo tak sobie obecni twórcy UE wyobrażają europejskość. Krótko mówiąc: nie walka czy wrogość między chrześcijańskimi wyznaniami jest potrzebna Europie by była sobą, ale współdziałanie i solidarność w dobrym.



■Postawmy sobie więc pytania: czy w moim życiu, w naszym życiu osobistym, rodzinnym, pracowniczym, społecznym, parafialnym wiara rzeczywiście jest czymś więcej, niżeli tylko wpojonym przez wychowanie i tradycje obyczajem religijnym, liturgicznym, kulturowym? Czy nie pozostaje na dnie mojej osobowości, świadomości i woli jako mało przydatna w życiu codziennym, choć użyteczna w dniach świątecznych czy w chwilach ciężkiej życiowej próby cierpienia, choroby lub widma śmierci? Jan Paweł II podczas XV Światowego Spotkania Młodzieży w Rzymie przypominał, że wiara to nie tylko uznawanie istnienia Boga, ale pójście za Bogiem jak za przewodnikiem. Nie wystarczy więc powiedzieć "wierzę w Boga", ale trzeba z wewnętrznym przekonaniem i w pełni świadomości móc powiedzieć "wierzę Bogu", "zaufałem Bogu", "zawierzyłem Jezusowi Chrystusowi i Matce Bożej". Od tego momentu zaczyna się dojrzała i żywa wiara. Jest bardzo proste kryterium sprawdzenia siebie jako człowieka wiary: czy czynię coś z potrzeby wiary i dania świadectwa miłości Boga i bliźniego, czy tylko dla zaspokojenia swych doraźnych korzyści, aspiracji, egoizmów indywidualnych i zbiorowych bądź dla tzw. świętego spokoju lub opinii we własnym środowisku (bo np. tam gdzie mieszkam to "nie uchodzi" nie chodzić do Kościoła).

Podobne jest kryterium oceny patriotyzmu i podobne pytania musimy stawiać naszemu patriotyzmowi. Czy ma się ograniczać jedynie do niezbędnych uroczystości patriotycznych i słusznych haseł bądź protestów czy też ma by przede wszystkim codzienną postawą wyrażaną solidarnym czynem, mądrością programów i działań oraz merytorycznymi kompetencjami i rzetelnymi moralnie metodami postępowania? Zbyt często nasze patriotyczne emocje wypalają się na narzekaniu i krytykowaniu , a zbyt mało mobilizują nas do konkretnych działań obywatelskich w skali swej małej ojczyzny i całego kraju.



■Temat tej refleksji jest bardzo obszerny i nie sposób podczas krótkiego spotkania szerzej go omówić. Pora więc zakończyć odwołując się znów do tej najcenniejszej dzisiaj pedagogii wiary, jaką obdarza nas Ojciec Święty Jan Paweł II. Mówiłem już o darze dla Europy i wszystkich chrześcijan żyjących w Europie, jakim jest adhortacja "Ecclesia in Europa", ale chcę nawiązać do innego papieskiego tekstu - do pierwszej encykliki Jana Pawła II - "Redemptor hominis", którą podpisał dnia 4 marca 1979 r. w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu. Dzisiaj widzimy, że cały Jego pontyfikat był realizowaniem programu tej encykliki, o której jakbyśmy już zapomnieli. A jest tam między innymi wątek bardzo dzisiaj aktualny właśnie w kontekście wiary i kultury. Otóż rozmaite procesy integracyjne, ekumeniczne i pokojowe często przebiegają pod hasłem tolerancji rozumianej jako odłożenie na bok swych przekonań, wiary i sumienia, swej ojczystej tradycji i kultury, ba - nawet całego dziedzictwa europejskiej cywilizacji. Natomiast w "Redemptor hominis" czytamy: Szlachetna jest gotowość rozumienia każdego człowieka, analizowania każdego systemu, przyznawania racji wszystkiemu co słuszne - nie może ona jednak oznaczać gubienia pewności własnej wiary, ni też podkopywania zasad moralności, których brak bardzo szybko daje się odczuć w życiu całych społeczeństw, również po swych opłakanych skutkach. [podkr.  –J.M.]

Do tych słów Papieża dodam jeszcze i tę refleksję, że chociaż wiara jest łaską, to jednak od konkretnego człowieka zależy co z tą łaską zrobi, czy swą religijną, duchową, moralną i intelektualną edukacją otrzymaną wiarę będzie pogłębiać, umacniać i ożywiać - czy też zadowalać się będzie katechizmowym elementarzem przez całe swoje życie. Czy z lękiem będzie uciekać od świata czy też zechce go po chrześcijańsku cywilizować. A przecież wiara daje odwagę. Chrystusowe "nie lękajcie się!" zawsze jest aktualne, a Sługa Boży Jan Paweł II zachęcał i zachęca nadal chrześcijan  trzeciego tysiąclecia, by "wypłynęli na głębię".



Kończę więc życzeniami owocnego dojrzewania naszej katolickiej wiary i naszego patriotyzmu, byśmy byli zdolni nie tylko do odważnej  konfrontacji ze współczesnością, ale przede wszystkim  do przemiany polskiej a tym samym i europejskiej kultury, która nie jest gdzieś daleko od nas, ale tu na całej polskiej ziemi - wszak jestesmy w sercu Europy, a nie na jej peryferiach.