Duchowość rodziny jest niezwykle ważnym terenem nauczania Kościoła, dlatego też Kościół w swoich dokumentach często wypowiada się na temat rodziny, doceniając znaczenie tego pierwszego i podstawowego środowiska, w którym przychodzi na świat, wzrasta i wychowuje się człowiek. Przytoczone poniżej wybrane fragmenty dokumentów w pełni tę opinię potwierdzają. 1. „Rodzina chrześcijańska, ponieważ powstaje z małżeństwa, będącego obrazem i uczestnictwem w miłosnym przymierzu Chrystusa i Kościoła, przez miłość małżonków, ofiarną płodność, jedność i wierność, jak i przez miłosną współpracę wszystkich członków ujawniać będzie wszystkim żywą obecność Zbawiciela w świecie oraz prawdziwą naturę Kościoła" (Konst. duszpasterska o Kościele, 48).
2. „Małżonkowie chrześcijańscy na mocy sakramentu małżeństwa, przez który wyrażają tajemnicę jedności i płodnej miłości pomiędzy Chrystusem a Kościołem oraz w niej uczestniczą (por. Ef 5, 32), wspomagają się wzajemnie we wspólnym współżyciu małżeń­skim oraz rodzeniu i wychowywaniu potomstwa dla zdobycia świętości, a tak we właściwym sobie stanie i porządku życia mają własny dar wśród Ludu Bożego (por. l Kor 7, 7). Z małżeństwa bowiem chrześcijańskiego wywodzi się rodzina, a w niej rodzą się nowi obywatele społeczności ludzkiej, którzy dzięki łasce Ducha Świętego stają się przez chrzest synami Bożymi, aby Lud Boży trwał przez wieki. W tym domowym niejako Kościele rodzice przy pomocy słowa i przykładu winni być dla dzieci swoich pierwszymi zwiastunami wiary i pielęgnować właściwe każdemu z nich powołanie, ze szczególną zaś troskliwością powołanie duchowne" (Konst. dogmatyczna o Kościele, 11).
3. „Rodzina jest w pierwszym rzędzie jakby matką i żywicielką tego wychowania; w niej to dzieci, otoczone miłością, łatwiej przyuczają się do właściwego porządku rzeczy, gdy jakby naturalnie przenikają do ich dusz z biegiem lat młodzieńczych wypróbo­wane formy kultury ludzkiej" (Konst. duszpasterska o Kościele, 61).
4. „Zawsze było obowiązkiem małżonków, a dziś stanowi najwa­żniejszą część ich apostolstwa: ukazywać i potwierdzać swoim życiem nierozerwalność i świętość węzła małżeńskiego; mocno podkreślać prawo i obowiązki rodziców i opiekunów do chrześci­jańskiego wychowania dzieci; bronić godności i należytej autono­mii rodziny. Niech więc sami rodzice i wszyscy wierni współpracu­ją z ludźmi dobrej woli, by w prawodawstwie cywilnym zabezpie­czono nietykalność tych praw.
Obowiązkiem rodziców jest przysposobić w rodzinie swe dzieci od najmłodszych lat do coraz lepszego poznawania miłości Boga ku wszystkim ludziom i stopniowo uczyć je, zwłaszcza przykładem, troski o potrzeby bliźniego, tak materialne, jak i duchowe. Cała  więc rodzina i wspólne jej życie stać się winno niejako praktyczną szkołą apostolstwa" (Dekret o apostolstwie świeckich, 30).
5. „Jest rzeczą rodziców lub opiekunów, aby stawali się przewod­nikami dla młodych w zakładaniu rodziny przez roztropne rady, którym ci ostatni winni chętnie dawać posłuch, wystrzegać się jed­nak należy skłaniania ich przymusem bezpośrednim lub pośrednim do zawarcia małżeństwa lub do wyboru partnera w małżeństwie.
„Rodzina jest szkołą bogatszego człowieczeństwa... Czynna obecność ojca bardzo pomaga ich urabianiu; lecz i opieka domowa matki, jakiej potrzebują zwłaszcza młodsze dzieci, winna być zapewniona, co nie powinno jednak uniemożliwiać uprawnionego awansu społecznego kobiety. Dzieci powinno się tak wychować, aby, po dojściu do wieku dojrzałego, mogły z pełnym poczuciem odpowiedzialności pójść za powołaniem, także i duchownym, oraz wybrać stan życia, w którym, jeśli zwiążą się małżeństwem, mogłyby założyć własną rodzinę w pomyślnych dla siebie warun­kach moralnych, społecznych i gospodarczych" (Konst. duszpa­sterska o Kościele, 52).
6. „Rodzice, ponieważ dali życie dzieciom, w najwyższym stopniu są obowiązani do wychowania potomstwa i dlatego muszą być uznani za pierwszych i głównych jego wychowawców. To zadanie wychowawcze jest tak wielkiej wagi, że jego ewentualny brak z trudnością dałby się zastąpić. Do rodziców bowiem, należy stwo­rzyć taką atmosferę rodzinną, przepojoną miłością i szacunkiem dla Boga i ludzi, aby sprzyjała całemu osobistemu i społecznemu wychowaniu dzieci"(Dekr. o wychowaniu chrześcijańskim, 3).
7. ...dzieci, a nawet wszyscy pozostający w kręgu rodzinnym, znajdą łatwiej drogę szlachetności, zbawienia i świętości, jeżeli torować ją będzie przykład rodziców i modlitwa rodzinna.
„Dzieci zaś, jako żywi członkowie rodziny, przyczyniają się na swój sposób do uświęcenia rodziców. Za dobrodziejstwa od rodziców doznawane będą się odpłacać uczuciem wdzięczności, głębokim szacunkiem i zaufaniem i będą wspierać po synowsku w przeciwnościach życia tudzież w osamotnieniu starości" (Konst. duszpasterska o Kościele, 48).
8. „Należy więc zgodnie z postępem nauk psychologicznych, pedagogicznych i dydaktycznych dopomagać dzieciom i młodzieży do harmonijnego rozwijania wrodzonych właściwości fizycznych, moralnych i intelektualnych, do zdobywania stopniowo coraz doskonalszego zmysłu odpowiedzialności w należytym kształtowaniu własnego życia przez nieustanny wysiłek i w osiągnięciu prawdziwej wolności, po wielkodusznym i stanowczym przezwyciężeniu przeszkód” (Dekl. O wychowaniu chrześcijańskim, 1).

Niestety w dzisiejszych czasach nie każde małżeństwo wywodzi się z rodziny. Młodzi jakże często nie zaznali ciepła, ich  rodziny były często fikcyjne, nierzadko rozbite i zagonione pracą. Gdy domem jest żłobek, przedszkole, świetlica, a później klub i kawiarnia, trudno jest mówić o wychowaniu do życia rodzinnego. Czy z takim pojmowaniem rodziny młodzi ludzie pobierając się stworzą inną rodzinę, a może w ogóle jej nie założą? Coraz więcej osób nie zakłada rodziny, a przecież człowiek jest stworzony do życia rodzinnego, jej brak wypacza go. Dlatego trzeba uczynić wszystko, aby człowiek przychodził na świat w rodzinie, w niej wzrastał i wychowywał się, aby dom był domem, a dzieci miały wychowanie w domu.
Najlepsze warunki dla stania się odpowiedzialnym ojcem, matką - stwarza sakramentalne małżeństwo. Ono z prawa natury i z Bożego prawa jest powołane do przekazywania życia. W klimacie miłości małżeńskiej radosnym staje się ojcostwo i macierzyństwo. Małżonkowie wzajemnie się wspierają w trudach wychowania dziecka i w tym odnajdują najgłębszy sens swego życia małżeńskiego.
Praca nad wychowaniem dziecka zaczyna się na długo przed jego urodzeniem, najpierw jest to praca nad sobą samym. Wręcz bezcenna, okazuje się być tutaj, formacja duchowa każdego z małżonków. Z niej bowiem, rodzi się prawdziwa i głęboka więź pomiędzy nimi, oparta na promieniowaniu miłości Bożej na ich ziemską miłość. Małżeństwo wyniesione przez Chrystusa do godności sakramentu nie tylko naśladuje więź Chrystusa i Kościoła, ale w niej uczestniczy i ją urzeczywistnia w sposób sobie jedynie właściwy. W sakramencie, miłość dwojga ludzi zostaje włączona we wzajemną miłość Trzech Osób Boskich i z tego tytułu otrzymuje nowy wymiar Boży i eklezjalny. Budując między sobą miłość opartą na przykładzie ofiarnej miłości Jezusa i stając się sobie bliscy, stają się jednocześnie bliżsi Boga. Tworząc w tym duchu rodzinę, obdarowują swą miłością dzieci, które wzrastając w takiej atmosferze uczą się miłości i gdy dorosną właśnie taki przykład życia rodzinnego poniosą w swoje własne, dorosłe życie.
Wychowanie dziecka nie jest łatwe, wymaga wiele poświęcenia, nieraz też rezygnacji z ambicji, chęci samodzielności. Dziecku trzeba poświęcić wiele czasu, dziecku trzeba oddać siebie. Nade wszystko trzeba jednak być dla dziecka przykładem tego, czego zamierzamy je nauczyć, bo nic tak skutecznie nie wychowuje, jak przykład rodziców. Słowa mogą wystarczyć na krótko, dłużej zostaje  to, co dziecko widziało i czego było świadkiem. Wszystkim potrzeba przykładu, gdyż tylko to może pozostawić trwałe skutki. Dobry przykład zachęca do dobrego.
Wychowując dziecko, rodzice powinni traktować wychowanie całościowo, a więc także w dziedzinie moralnej i religijnej. Głęboko wierzący rodzice potrafią zapoznać dziecko z Bogiem, nauczyć je widzieć Boga w ludziach, w wydarzeniach, szczególnie w samym sobie. Potrafią nauczyć je szukać i odnajdywać Boga, wielbić Go i wiernie Mu służyć. Nauczyć ujmować wszystko pod kątem wieczności, aby odpowiednio wykorzystać dobro świata i posługiwać się nim w drodze do wieczności. Jeśli rodzice tego nie uczynią to wyrządzą dziecku największą krzywdę, bo bez Boga zagubi się ono w doczesności.
Wychowanie religijne powinno właściwie przedstawiać dziecku Boga i Jego nakazy, modlitwę – jako spotkanie z Bogiem, sakramenty – jako znaki spotkania, wszystko bez przeładowania i nadmiernej egzaltacji, za to poparte własnym przykładem. Jeżeli rodzice będą „używać Boga” jako postrachu („Bóg cię ukarze”), jeśli z modlitwy uczyni się jarmark („proś o zdrowie”, „proś o pieniądze”), a przyjmowanie sakramentów przedstawi się jedynie jako obowiązek, to taka religijność wręcz zacznie w dziecku budzić odrazę. Rodzice o głębokiej duchowości wiedzą, że dziecku należy „dać Boga”, bo prawda o Nim jest piękna i prowadzi do dobrego i pięknego życia.
Dziecko trzeba nauczyć modlić się. Dziecko z natury jest kontemplatywne i tyle jest w nim podziwu dla wszystkiego i zaufania, że wystarczy tylko dzieckiem pokierować, nauczyć go kochać Ojca, który jest w niebie. Jeśli jednak rodzice będą jedynie pouczać, a sami nie będą się modlić, jeśli dziecko będzie widziało w ich życiu nastawienie na doczesność to próżne to będą słowa. Bez osobistego przykładu niczego nie osiągną. Jeśli natomiast rodzice sami się modlą, Msza Św. jest dla nich bardzo ważna i jeśli przystępują do sakramentów to dziecku nawet nie trzeba wiele mówić o Bogu. Obraz modlącej się matki, ojca wyryje się na zawsze w jego pamięci. Wspólna modlitwa jest spotkaniem rodziny z Bogiem, Bóg jest bowiem tam, gdzie dwóch albo trzech zbiera się w Jego imię. Przy wspólnej modlitwie pogłębia się więź miłości, wzrasta wzajemne zaufanie do siebie, a co najważniejsze – dzieci wzrosną w atmosferze modlitwy. Najdoskonalszą formą modlitwy jest Msza Św. i do uczestniczenia we Mszy Św. trzeba dzieci przyzwyczaić. Uczestniczenie w niej powinno być nie tylko obowiązkiem, ale wręcz potrzebą serca, z której, z byle powodu, tak łatwo w przyszłości nie zrezygnują.
Rodzice oczekują od swych dzieci szacunku, trudno jednak będzie im się tego szacunku spodziewać, jeżeli sami nie szanują własnych rodziców. Sami też muszą się nawzajem szanować inaczej po prostu nie będą godni szacunku, bo trudno uszanować kogoś, kto klnie, pije, awanturuje się. Przez swój szacunek do starzejących się rodziców, uczą  swoje dzieci szacunku do siebie samych, inaczej bowiem na starość to oni sami poniosą konsekwencje – ich dzieci też ich nie uszanują.
Gdy rodzice przy dzieciach kłócą się, są nieopanowani, podtrzymują w sobie nienawiść, a przy tym są jakby pobożni i chodzą do kościoła, wtedy powodują zgorszenie. Jakie będą ich dzieci, czy ich życie będzie inne niż rodziców? Oczywiście, że mogą być dobre, ale ile je będzie kosztowało budowanie od fundamentów.
Rodzice swoim przykładem mogą nauczyć dziecko dobra, mogą też zła. Dziecko ma w sobie wiele czystości, jest pełne zapału i rzeczy dobre i piękne pociągają je. Dziecko, jest zatem jak glina w ręku garncarza, a rodzice mogą z tej gliny ulepić albo piękny dzban, albo jakieś poślednie naczynie czy wreszcie przerobić glinę bez treści.
Duchowość rodziców ma ogromny wpływ na wychowanie dzieci. To oni są pierwszymi wychowawcami dzieci i swoim przykładem pokazują swoim dzieciom drogę. Z biegiem czasu przestają być jedynymi ich wychowawcami, a coraz bardziej urabia je otoczenie. Wtedy wierzący rodzice, którym po prostu dziecko zaczyna ‘wymykać się z rąk’ powinni po prostu oddać dziecko w ręce Boga. On ich zastąpi w każdym miejscu, w razie niepokojów o dziecko - mają Boga, który jest ich wspólnym Ojcem, swą modlitwą upraszają opiekę dla niego, swą modlitwą wynagradzają za dziecko. Rodzice powinni zatem, wychowywać dzieci z Bożą pomocą, oddając je w ręce Boga i dużo się za nie modlić.
Rodzina i jej duchowość stanowiła i stanowi nadal ważne ogniwo nauczania Kościoła. Wiele miejsca sprawom rodziny poświęcił w swoim nauczaniu papież Jan Paweł II.

Co my robimy, aby pomóc rodzinie? Czy dla świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych, który reprezentujemy sprawy rodzinne mają jakieś zasadnicze znaczenie? Oczywiście, żyjemy przecież ‘w świecie’. Staramy się, aby nasze stanowisko w tej sprawie było jasne. Ewangelizujemy; przykładem na to, jak wielką troską obejmujemy sprawy rodziny niech będzie chociażby poświęcenie tej sprawie jednej z konferencji podczas I Kongresu Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych w 1994 roku w Wadowicach. Mimo upływu czasu tekst konferencji „Rodzina drogą Kościoła” nic nie stracił na aktualności, dlatego też pozwalamy ją sobie przytoczyć.
„Od wieków Kościół towarzyszy człowiekowi w ziemskiej wędrówce uczestnicząc w radościach i nadziejach, trudach i cierpieniach naszego ziemskiego pielgrzymowania. W swoim nauczaniu nieustannie przypomina, że małżeństwo i rodzina to wspólnota pochodząca od Boga, z ustanowienia Bożego. Jest niewątpliwie najważniejszą spośród wszystkich małych grup społecznych. Jest to grupa naturalna, gdyż powołana przez prawo natury i konieczna, bo bez niej społeczność ludzka wymarłaby w krótkim czasie. Spełnia ważne funkcje w życiu szerszych zbiorowości. Odznacza się silną spójnością wewnętrzną i więzią uczuciową. Ponadto stwarza własne środowisko kulturowe, które ma wpływ na kształtowanie osobowości dzieci i ich wychowanie.
Już w pierwszym swoim dokumencie - Encyklice „Redemptor hominis” Jan Paweł II stwierdził, że „Człowiek jest drogą Kościoła”. Myśl tę rozwinął w liście skierowanym do rodzin pisząc, że rodzina jest drogą pierwszą i z wielu względów najważniejszą. Jest drogą powszechną, po której wszyscy podążamy, a zarazem jedyną i niepowtarzalną dla każdego z nas. Każdy z nas w rodzinie przychodzi na świat, w pewnym sensie więc jej zawdzięcza sam fakt bycia człowiekiem. Jeśli zaś w tym przyjściu na świat i wchodzeniu w świat człowiekowi brakuje rodziny, to jest to zawsze bolesne i nieraz zaważy na całym przyszłym życiu. Wychodząc z rodziny człowiek z kolei sam ją zakłada urzeczywistniając w niej swe życiowe powołanie. Nawet, jeśli wybierze życie w samotności to i tak uczestniczy w życiu rodziny - rodziny ludzkiej.
Rodzina bierze początek miłości, jaką Stwórca ogarnia stworzony świat. Jezus - Syn Jednorodzony współistotny Ojcu wszedł w dzieje ludzi poprzez rodzinę. „Ludzkimi rękami pracował, (…) ludzkim sercem kochał”. W rodzinie się narodził i w niej wzrastał będąc „posłusznym” jako „Syn Człowieczy” swej Matce Maryi i Józefowi cieśli. Tak więc, boska tajemnica Wcielenia Słowa pozostaje w ścisłym związku z ludzką rodziną, nie tylko tą jedyną nazaretańską, ale w jakiś sposób z każdą. Kościół idąc za Chrystusem, który przyszedł na świat, „aby służyć” (Mt 20, 28), uważa służbę rodzinie za jedno ze swych najistotniejszych zadań - i w tym znaczeniu, zarówno człowiek jak i rodzina, są „drogą Kościoła”.
Już od samych początków chrześcijaństwa rodzina była określona jako „domowy Kościół”. Również w naszych czasach często wracamy do tego określenia pragnąc szczególnie gorąco, aby to, co się w nim zawiera nie uległo przedawnieniu. Pragnienie to staje się bardzo aktualne w sytuacji, gdy rodzina doznaje wewnętrznych kryzysów, gdy bywa narażona na szkodliwe wpływy kulturowe i społeczne, które osłabiają jej spoistość a nawet wręcz utrudniają jej powstanie. W obliczu tych zagrożeń tak bardzo potrzebna jest modlitwa, która służyć będzie ugruntowaniu duchowej spoistości rodziny przyczyniając się do tego, że rodzina staje się „silna Bogiem”. W liturgii Sakramentu Małżeństwa celebrans modli się słowami: „Prosimy Cię Boże, ześlij swoje błogosławieństwo na tych nowożeńców (…) wlej w ich serca moc Ducha Świętego”. Trzeba, aby z tego właśnie „nawiedzenia serc” płynęła wewnętrzna moc ludzkich rodzin - moc jednocząca w miłości i w prawdzie. Rok Rodziny stał się powszechną modlitwą „Kościołów domowych”. W tej modlitwie znalazły swoje miejsce również rodziny zagrożone czy „chwiejące się”. Równocześnie modlitwa ta była świadectwem rodzin, które we wspólnocie znajdują spełnienie swego życiowego powołania. To świadectwo jest ważne także dla tego, aby człowiek wychowujący się w tej rodzinie wszedł bez wahania na drogę dobra wpisanego w jego serce.
A na chwile zawahania czy zwątpienia pracują nieustannie różne programy. To straszne co widzimy, ale nieustannie czyni się wszystko, aby to co nieprawidłowe i złe, zwłaszcza dla dzieci - ukazać jako „prawidłowe” i atrakcyjne. W ten sposób zagłusza się ludzkie sumienie, zniekształca się to, co prawdziwe, co jest dobre i piękne.
Aby być „domowym Kościołem” rozmodlonym w sobie, być samemu tylko „Bogiem silnym” to za mało. Trzeba świadectwa życia, trzeba, aby nas usłyszeli i zobaczyli popadający w zwątpienie i chwiejący, ulegający złudnemu blaskowi pozornego dobra. Pomóżmy im na powrót uwierzyć.
Rodzina była zawsze rozumiana jako pierwszy i podstawowy wyraz natury społecznej człowieka. Bierze swój początek z takiej małżeńskiej wspólnoty, którą Sobór Watykański II określa jako przymierze, które otwiera małżonków na dozgonną wspólnotę miłości i życia, dopełniając się w sposób specyficzny poprzez zrodzenie potomstwa. W ten sposób „komunia” osób jaką jest sakramentalne małżeństwa daje początek wspólnocie jaką jest rodzina. Wraz z zaistnieniem rodziny pojawia się nowa jedność, w której komunijna jedność rodziców znajduje swe dopełnienie. Zrodzone poprzez małżonków dzieci powinny umocnić przymierze, wzbogacić i pogłębić małżeńską komunię ojca i matki. Niestety dzieje się inaczej, gdy egoizm kryjący się w miłości kobiety czy mężczyzny przewyższa tę miłość, jest po prostu od niej silniejszy. Ludzkie miłości, bazujące na samych sobie, niezakorzenione dostatecznie mocno w Miłości Bożej poprzez właściwie przeżywany Sakrament Małżeństwa, nieraz doznają głębokiego kryzysu.
A w tych właśnie momentach nieodzownym, zbawiennym lekarstwem staje się nowe „nawiedzenie serc”, o jakie Kościół prosi Ducha Świętego. O tę „siłę wewnętrznego człowieka” chodzi w całym życiu rodzinnym, zwłaszcza we wszystkich momentach, kiedy wypada zdawać trudny egzamin z miłości – tej, którą małżeńska przysięga wyraża słowami, że: „nie cię opuszczę aż do śmierci”.
W małżeństwie, będącym konsekwencją tych wypowiedzianych w ślubowaniu słów, mężczyzna i kobieta łączą się w jedno. Zjednoczenie tych dwojga, by było autentyczne, winno równocześnie stanowić jedność „w prawdzie i miłości” – wtedy dopiero posiada dojrzałość właściwą osobom stworzonym na obraz i podobieństwo Boga. Rodzina, która z tej jedności bierze początek, zawdzięcza swą wewnętrzną spoistość ich przymierzu, które Chrystus podniósł do rangi sakramentu. Jedność dwojga, trwa więc w ich dzieciach, które są rezultatem ich życiodajnej współpracy ze Stwórcą. I to jest prawdziwy, głęboki sens naszej odpowiedzi na pytanie celebransa: „Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Bóg was obdarzy?” Przecież wraz z poczęciem nowego człowieka, wraz z jego urodzeniem, my rodzice stajemy prawdziwie wobec „wielkiej tajemnicy” nowej istoty ludzkiej powołanej do życia „w prawdzie i miłości”, istoty jedynej na świecie, której Bóg chciał dla niej samej. Odnosi się to do każdego człowieka, również do tego, który przychodzi na świat z jakimś głębokim schorzeniem lub niedorozwojem. Każdy człowiek ma prawo się narodzić, bo przecież to Bóg go chciał dla niego samego. Ludzkie pragnienie nie zawsze jest stałe, Boże jest odwieczne. Już w samym poczęciu człowiek jest powołany do wieczności w Bogu. Trzeba, aby w to pragnienie  Boga włączało się zawsze ludzkie pragnienie rodziców, aby oni chcieli nowego człowieka, tak jak go chce Stwórca.
Przysięga małżeńska określa, a jednocześnie ustanawia to co jest dobrem wspólnym małżeństwa i rodziny - miłość, wierność i uczciwość oraz trwałość ich związku. To dobro obojga razem jest jednocześnie dobrem każdego z osobna, by później z kolei stać się również dobrem ich dzieci. Czy są one naprawdę darem dla rodziców? Przecież oznacza to nowy trud, nowy balast potrzeb i kosztów. Stąd też pokusa, aby ich nie było. Pokusa ta bardzo mocna w niektórych środowiskach społecznych i kulturowych, propagowana nawet przez osoby publiczne, wywodzące się z kręgów filozofii, nie ma nic wspólnego z etyką katolicką, czy wręcz z etyką w ogóle. Dlatego właśnie Kościół tym usilniej tej prawdy naucza i o niej świadczy.
Przy całej wyrozumiałości dla tylu trudnych sytuacji kryzysowych w rodzinie i dla całej kruchości ludzkich istot, Kościół stoi na straży prawdy o ludzkiej miłości i darze życia, nawet za cenę wszystkich sprzeciwów, których Kościołowi nie szczędzą rzecznicy tak zwanej postępowej cywilizacji. Więc, miejmy odwagę stawać w obronie naszych wartości, bo inaczej przyjdzie nam kiedyś gorzko zapłakać nad naszym przyzwoleniem na to, co się dzieje.
Rodzina leży u podstaw tego, co Paweł VI nazwał ”cywilizacją miłości”. Jest centrum i sercem cywilizacji miłości, która rozpoczyna się wraz z objawieniem Boga - przedwiecznej Miłości. Tego rodzaju cywilizacja wiąże się głęboko z miłością, jaka ”rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5).
Niestety w ostatnich czasach mamy do czynienia raczej z przejawami ”anty-cywilizacji” o bardzo szerokim zasięgu. Możemy wręcz powiedzieć, że epoka, w której żyjemy, to czas wielkiego kryzysu-prawdy, kryzysu takich pojęć jak miłość, wolność, dar bezinteresowny, prawa osoby. Ich znaczenie zostaje sfałszowane, zniekształcone, a w nasze życie codzienne wdziera się cywilizacja ”używania”, cywilizacja ”rzeczy”. Na gruncie tej cywilizacji kobieta bywa przedmiotem dla mężczyzny, dzieci stają się przeszkodą dla rodziców, rodzina staje się instytucją ograniczającą wolność swoich członków. W tym wszystkim rodzina staje się zagrożona.
Rodzina współczesna poszukuje jednak ”pięknej miłości”. Miłość, która nie jest ”piękna”, która jest tylko zaspokojeniem pożądliwości czyni człowieka niewolnikiem własnych słabości. Gdzie szukać zatem, miłości ”pięknej”, nie ulegając podsuwanym nam ułudom? Miłość ”piękna” to ta, która jest ”cierpliwa” i ”łaskawa”, która ”wszystko przetrzymuje”, ale ta miłość jest wymagająca. Na tym polega jej piękno i w ten sposób kształtuje prawdziwe dobro człowieka,  promieniując  prawdziwym dobrem. Nie będzie jednak  zdolna ”wszystkiego przetrzymać” jeśli ”ulega zazdrościom”, szuka łatwego ”poklasku”, jeśli nie umie ”opierać się pysze”, jeśli ”dopuszcza się bezwstydu”. Prawdziwa miłość jest inna: ”wszystko znosi, we wszystkim pokłada nadzieję.” (1 Kor 13, 7)  Taka właśnie miłość ”wszystko przetrzyma”, bo jest w niej obecna potężna moc Boga samego. Cytowany tu wielokrotnie ”Hymn o miłości” z Pierwszego Listu Świętego Pawła do Koryntian jest najprostszym, a jednocześnie najpełniejszym tekstem biblijnym wyrażającym prawdę o miłości. Rozważając go, nauczymy się miłości prawdziwej, wchodząc zarazem niepostrzeżenie w to co trzeba nazwać cywilizacją miłości.
Zagrożenia miłości przyczyniają się do tego wszystkiego, co miłości się sprzeciwia. To przede wszystkim egoizm, nie tylko jednostki, to również egoizm we dwoje, wreszcie egoizm społeczny. To także postawa konsumpcyjna w życiu codziennym, poszukiwanie szczęścia za wszelką cenę, dążenie do osiągnięcia doraźnej przyjemności. To również wypaczenie pojęcia wolności w kierunku bezmyślnej samowoli. Poważne to zagrożenia i trzeba nie lada trudu, aby im sprostać.

Jak wobec tego my służyć Cywilizacji miłości?

Przede wszystkim modlitwą, która jest wpisana w naszą karmelitańską duchowość. Modlitwą z rodzinami i modlitwą za rodziny. W szczególności za te, którym może grozić rozbicie. Musimy się także modlić, aby małżonkowie pokochali drogę swojego powołania, również wówczas, gdy staje się ona trudna, wąska i stroma. Modlić się, aby i wtedy byli wierni samemu przymierzu z Bogiem.
Nasze rodziny, w których realizujemy swe powołanie przypieczętowane Sakramentem Małżeństwa winny stanowić dobry przykład- dawać świadectwo prawdzie, to nasze apostolstwo, na co dzień – żyć przykładnie w rodzinie i tym dobrym życiem promieniować na otaczających nas ludzi. To szczególnie trudne i odpowiedzialne zadanie, miejmy to na uwadze i pilnujmy się szczególnie, bo nawet jeden zły przykład wiele czyni zła.
Działajmy tak, aby żaden z członków naszych rodzin ani przez moment nie poczuł się opuszczony na skutek dodatkowych obowiązków, które wzięliśmy na siebie. Nie takiej gorliwości oczekuje od nas Pan powołując nas do działalności w Kościele.

Nie zawsze jednak, sprawy układają się w życiu „po Bożemu”. Maria Frączek również ze Świeckiego Karmelu, zwróciła uwagę na problem, z którym coraz częściej mamy do czynienia, a którego nie można nie zauważać….Pisze ona, iż: „Niejednokrotnie dochodzi do rozbicia rodziny – poprzez rozwody czy związki nieformalne. Taka sytuacja jest łamaniem Bożych praw. Kościół nie pozostawia takich rodzin samym sobie. Powstają w wielu ośrodkach duszpasterstwa związków niesakramentalnych. Ludzie żyjący w takiej nieszczęśliwej sytuacji, potrzebują więcej troski. Nie mogą czuć się odrzuceni. Powinni modlić się, brać udział w liturgii Mszy Świętej i nabożeństwach, a nawet we wspólnotach i stowarzyszeniach kościelnych.  Potrzeba, aby każdy człowiek bez wyjątku zrozumiał, że Kościół, jako wspólnota Boża, idzie do każdego człowieka ze słowami wielkiej życzliwości. W takim przypadku, lepiej mieć poczucie bólu, niż zniszczyć sumienia  udając, że wszystko jest w porządku
Znając prawdę, uznając i przyjmując ją cierpliwie, każdy ma szansę. Buntując się, wybierając inna drogę traci się wszystkie możliwości. Ważne jest widzenie własnej sytuacji w świetle wiary”. Tyle Maria Frączek.
Przykładem, papieża Jana Pawła II wzywajmy orędownictwa świętej Rodziny z Nazaretu, w której ”cudownym zmysłem Bożym” żył ukryty przez długie lata Syn Boży. Święta Rodzina jest pierwowzorem i przykładem wszystkich rodzin chrześcijańskich. Rodzina ta wtedy - nie omieszka wspomagać wszystkie rodziny chrześcijańskie, wszystkie rodziny świata w wierności codziennym obowiązkom, w przezwyciężaniu niepokojów i udręczeń życiowych, w wielkodusznym otwarciu się na potrzeby innych, w radosnym wypełnianiu planu Bożego.

List KEP w sprawach społecznych

O ŁAD SPOŁECZNY DLA WSPÓLNEGO DOBRA
LIST SPOŁECZNY EPISKOPATU POLSKI

Społeczna misja Kościoła – Spory społeczno-polityczne i konieczność ich przezwyciężenia – Doświadczenie solidarności – Potrzeba nawrócenia i dialogu – Refleksja nad językiem – Istota polityki – Fundamenty ładu społecznego – Ład instytucjonalny państwa – Mądrościowy wymiar polityki – Wezwanie do modlitwy i zaangażowania

Więcej…

Dokument Końcowy Synodu Biskupów

 „Młodzi, wiara i rozeznawanie powołania”

Wprowadzenie

Wydarzenie synodalne, które przeżyliśmy

1. „Wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, i będą prorokowali synowie wasi i córki wasze, młodzieńcy wasi widzenia mieć będą, a starcy – sny” (Dz 2,17, por. Jl 3, 1). Oto, czego doświadczyliśmy podczas tego Synodu, podążając razem i słuchając głosu Ducha Świętego. Zadziwił nas On bogactwem swoich darów, napełnił swoją odwagą i mocą, by przynieść światu nadzieję.

Więcej…

Konferencja Episkopatu Polski

Wytyczne pastoralne do adhortacji
Amoris Laetitia

Wstęp

Sakrament małżeństwa oraz bliższe i bezpośrednie przygotowanie do tej formy wspólnotowego życia były zawsze i nadal pozostają w centrum działań pasterzy Kościoła. Dlatego z należną uwagą i staraniem przyjmujemy posynodalną adhortację apostolską papieża Franciszka Amoris laetitia, która jest wyrazem jego zatroskania o zdrową kondycję miłości małżeńskiej w rodzinie.

Więcej…