Marian Zawada OCD
Autor wielu ksiazek z dziedziny duchowości.

Czasami dociera do nas niemal magiczne słowo: „kontemplacja". Przymierzamy się do tego, czy stać nas na to, bo zdajemy sobie sprawę, że mówimy o najwyższych aspiracjach religijnych. Kontemplacją zwykło nazywać się wyższą formę poznania, wyższą formę modlitwy, coś, co wiąże się z głęboko skupionym umysłem i z czymś odmiennym od empirycznego, racjonalnego dochodzenia do istoty rzeczy. Żeby mówić o kontemplacji trzeba dzisiaj mieć trochę odwagi, bo czy to z powodu wielkiego niepokoju, jaki człowiek nosi wewnątrz w swoim sercu, czy to z powodu cywilizacji skupionej wokół działania, mówienie o kontemplacji, o kontemplacyjnych postawach, może być podejrzane. Kontemplatyk może być podejrzany o to, że nie chce brać udziału w budowaniu Królestwa Bożego, w dziełach Kościoła, w życiu twórczym, czyli jest pewnego rodzaju pięknoduchem czy pasożytem. Tymczasem, by być bliżej Boga, by wejść w mentalność nowego człowieka, należy odkryć wewnętrzną przestrzeń ducha, by samemu stać się Królestwem Boga, w którym On absolutnie sprawuje swoją władzę.
Przebudzenie do podziwu
Poruszając kwestię kontemplacji należałoby rozpocząć raczej od mówienia na temat mentalności kontemplacyjnej, która jest czymś szerszym niż sama tylko modlitwa. Kontemplacja wnosi zdecydowaną wrażliwość na misteryjny wymiar życia. To misterium jest obecne również w naturze. Jeden z psalmów mówi uroczyście o tym, jak wspaniałe są Boże dzieła, jak godne są umiłowania. Zaledwie iskierką są te, które poznajemy, mówi Księga Syracha. Kontemplacja to jeden wielki podziw dla Boga i Jego dzieł. Któż może się nasycić patrząc na Jego chwałę? Przecież wszystko stwarza Ojciec świateł - jak mówi o Stwórcy św. Jakub. Kontemplacja to światło Ojca, które poucza i napełnia i dzięki któremu możemy zasmakować głębi Życia. Początkiem kontemplacji jest przebudzenie do podziwu. To wielki przełom w życiu, również duchowym, kiedy odkrywamy z wielkim podziwem, z wielkim zdumieniem, całą jaskrawość, ale i piękno, cały koloryt stworzenia i to wszystko, co w nim jest zawarte. To tak jakby stać w szarym, nieciekawym, ciemnym pokoju i nagle rozbłyska nam tysiącami kolorów całe bogactwo wnętrza. Kontemplacja jest rzeczywiście taką odnowioną zdolnością do zachwytu. We współczesnym świecie człowiek coraz bardziej jest obdzierany z piękna. Współczesna operacja pod tytułem „odmitologizowanie świata", jest po części zohydzaniem rzeczywistości. Można zauważyć, że „monterzy rzeczywistości", również ci z mass-mediów, poniekąd czyhają, co jeszcze zohydzić, czemu jeszcze odebrać piękno, chcą udowodnić jak dalece człowiek potrafi być okrutny i niegodziwy. Jaki obraz człowieka tworzą dzienniki, szablonowe informacje, sprawozdania, współczesna dokumentacja o historii człowieka? Mamy wrażenie, że człowiek jest coraz bardziej zwierzęciem, że jego życie ogranicza się do przestępstw, do coraz większego upodlenia. Co bowiem jeszcze zostało pięknego do ocalenia, do przeżycia? Oznacza to pewien posiew śmierci dla piękna, dla zachwytu, dla kontemplacji. Uderza to również w substancję religii. Człowiek dzisiejszy nie wierzy już w świętowanie, w podniosłość, w cześć. Okradziono nas z tego podziwu, zastąpiono techniczną papką, technicznym podejściem do rzeczywistości. Stajemy się w ten sposób kalekami, proletariuszami bez piękna, pariasami, w świecie wspaniałym i pełnym Bożych dzieł. Dlatego, by mówić o kontemplacji, należy odzyskać zdolność do podziwu, zdolność do miłości, która żywi się podziwem. Sądzę, że każdy chrześcijanin o głębszych aspiracjach duchowych, powinien się modlić, by Bóg nauczył nas na nowo tej miłości, tej miłosnej uwagi. Zwłaszcza umiejętności czytania Księgi Stworzenia. Kontemplacja może wszystko przemienić w rzeczy Boże, bo jest wypatrywaniem Boga, jest Jego szukaniem, oznacza adoracyjny styl bycia, wrażliwy na Boże piękno. W świetle kontemplacji natura, przyroda, każde naturalne piękno zachwyca człowieka i pozwala zacząć pieśń o Bogu. Dopóki patrzę na naturę zafałszowanymi oczami, to znaczy takimi, kiedy rzeczywistość staje się jedynie przedmiotem mojej zachłanności, moich pragnień i pożądań, gdy nie pozwalam rzeczywistości być taką, jaka ona jest, to nie mogę wiele zrozumieć i odkryć Prawdy. Jeżeli świat jest odbiciem jedynie moich nadziei, mojej radości, moich lęków, czy cierpienia, nie mam dostępu do głębi. Cała rzeczywistość, a szczególnie religia, Bóg, stają się wtedy karykaturą pełną podejrzliwości i zastrzeżeń, które noszę w sercu i które objawiam w swoim myśleniu, w swoich spotkaniach z ludźmi, z rzeczywistością, z Bogiem. Dopiero kiedy wyzwolimy się z takiej namiętnościowej wizji świata, możemy odetchnąć pełnią świata i zawołać jak psalmista: „O Panie, mój Boże, jak przedziwne jest Twoje imię po wszystkiej Ziemi.” Wtedy różne stworzenia stają się jak Boskie imiona i mamy udział w tej samej Prawdzie, o której mówi św. Paweł: „niewidzialne Jego przymioty, wiekuista potęga, stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła.” Objawia się nam potęga i bóstwo Boga. Człowiek drży z uwielbienia, kiedy sobie uświadomi, jak potężny jest Bóg, jak wspaniałych dzieł dokonuje, jak wspaniała jest przyroda, porządek, ład. Jak to wszystko jest zharmonizowane, jaki jest wspaniały człowiek! Ile nosi w sobie tajemnic. Pamiętam świadectwo pewnego młodego studenta medycyny, kiedy towarzyszył pierwszej sekcji zwłok. Kiedy otworzono wnętrze człowieka, on wpadł niemal w zachwyt - jak wspaniale, jak mądrze jest zbudowany człowiek. To nie mógł być produkt ewolucyjnego przypadku, jak o tym z pasją przekonywali materialiści, jakiegoś skoku jakościowego. Jakże tam wszystko w człowieku jest mądrze i dostojnie zrobione, jak to wszystko współgra, współbrzmi, jaka tam jest harmonia. I tu właśnie zaczyna się adoracja w odzyskaniu zdolności do podziwiania. Piękno zewnętrzne wtedy rezonuje w nas pięknem wewnętrznym i pobudza cały wspaniały wewnętrzny świat człowieka.
Skupienie na Bogu
O kontemplacji możemy mówić w sposób filozoficzny lub naturalny. Ale zdajemy sobie sprawę, że kontemplacja jest w istocie czymś nadprzyrodzonym. Jest czymś Boskim, jest prostym oglądem, ciemnym, wlanym, darowanym przez Boga, oglądem Pana, rzeczywistości Boskiej. Dlatego, żeby dobrze mówić o kontemplacji należałoby zdać sobie sprawę, czym ona nie jest, ponieważ często mamy tu wiele nieporozumień, zafałszowań, niedopowiedzeń. Kontemplacja na pewno nie jest ćwiczeniem typu kontemplacyjnego - jakimś relaksem, który ma nam poprawić samopoczucie, nie dotyczy tylko sfery psychologicznej, wewnętrznego odprężenia. Nie jest też jakąś techniką wysublimowanego public relations ze światem nadprzyrodzonym, gdzie człowiek trenuje sobie jakiś nowy rodzaj kontaktu, nowy rodzaj komunikacji. Nie jest to też jakiś odlot w zaświaty, bycie na jakimś anielskim highu, jak mówią ci, którzy używają narkotyków. Nie jest też jakąś formą autohipnozy. Bywa, że czasami człowiek bardzo skupia się na sobie, na swoim wnętrzu, wchodzi w jakieś nieznane przestrzenie. Ale w kontemplacji przede wszystkim chodzi o to, żeby skupić się na Bogu, żeby żyć Bogiem, a nie koncentrować się jedynie na sobie, na swoich stanach uczuciowych, czy świadomościowych. Kontemplacja nie jest również jakimś darem charyzmatycznym. Spotykamy czasem dar odpoczynku w Duchu Świętym, takie duchowe śnięcie. Tego typu doświadczenie jest bliższe raczej darom ekstatycznym. Człowiek jest unoszony, porywany, przechodzi w przestrzeń nadprzyrodzoną dzięki wierze. Może tam wejść poprzez Miłość Bożą, Bożą Wiarę, Bożą Nadzieję. Kontemplacja o tyle różni się od mentalności charyzmatycznej, że jest drogą ciszy, drogą milczenia, bardzo głębokiego wewnętrznego skupienia, i potrzebuje swego rodzaju klimatu, swego rodzaju atmosfery, jak mówiła bł. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej, karmelitanka z Dijon. Kontemplacja nie ma też nic wspólnego z fenomenami parapsychologicznymi, jak poznawanie jakichś wydarzeń na odległość czy kontroli pewnych procesów biologicznych, ani też z nadzwyczajnymi darami jak lewitacja czy inne fenomeny, które towarzyszą na przykład przeżyciom mistycznym. Fenomeny są drugorzędne, nie są istotne. Fenomeny są jak śmietana na torcie. Na samej śmietanie nie da się przeżyć. Dlatego właśnie trzeba sobie bardzo jasno uświadomić, że spektakularność, towarzyszące fenomeny, nie należą do istoty samej kontemplacji. Kontemplacja jest drogą czystej wiary, jak mówią mistycy. Jest drogą miłości, rozmiłowania się w Bogu, miłości danej przez samego Boga. Oczywiście człowiek winien się przygotować do kontemplacji, może stworzyć sobie wokół siebie pewną atmosferę, która sprzyja pokojowi wewnętrznemu, ale zdajemy sobie sprawę, że w istocie kontemplacja jest Bożym darem. Mówimy, że jest ona wlana przez Boga w sposób nadprzyrodzony. Oczywiście wiąże się to z pewnego rodzaju szlachetnością umysłu, z głębokim skupieniem, jest to Boska wiedza. Mistycy mówią, że to jest miłosne poznanie tajemnic Boga. Do nich możemy zbliżyć się tylko drogą wiary. Droga wiary jest innym docieraniem do Boga niż droga poprzez stworzenie, poprzez naturę, poprzez myślenie, poprzez wnioskowanie. Jest to poznanie Boga ogólne, jakby całkowite, dane naraz - Bóg przychodzi całościowo. Oczywiście człowiek nie potrafi sobie tego przyswoić, ale potrafi w tym uczestniczyć. Dlatego bardziej chodzi w kontemplacji o poznanie, o miłosny wymiar bycia przy Bogu niż penetrowanie jakichś tajemnic, poznawanie ich sensu, bo wtedy zawężamy kontemplację jedynie do gnozy. Jan od Krzyża, jeden ze znakomitych mistyków i teoretyków kontemplacji mówi o wpływie Boga, o ciemnym, wlanym, wpływie typu nadprzyrodzonego. A więc wiara, którą Bóg nam daje, to czyste substancjalne światło Boga, które oślepia nas przez swą nadmierną jasność i słaby umysł człowieka nie potrafi sobie tego przyswoić, jest jakby ogarnięty nieprzeniknionym mrokiem. Kontemplacja, przebywanie w bliskości Boga jest zarazem smakowaniem rzeczy i smakowaniem Boga, Jego doświadczaniem. Człowiek w kontemplacji bierze Boga w posiadanie, wiąże się z Nim przez zjednoczenie, otwiera na Niego. Dlatego w kontemplacji powinniśmy zwrócić uwagę na dwie zasadnicze postawy. Jedna to postawa wiary, a druga to postawa pokory.
Wiara i pokora
Te dwie postawy wiążą się razem, ponieważ obie dotyczą Prawdy. A kontemplacja jest oglądem prawdy, tej ostatecznej - samego Boga, prawdy przez duże ‚P'. Dlatego, by pogłębić w sobie zdolność do kontemplowania, należy pogłębić wiarę. Należy pogłębić w sobie również pokorę. W dziedzinie kontemplacji bardzo istotna jest wiara, ponieważ kontemplacja jest w zasadzie drogą wiary. Wiara, jak mówi Pismo, rodzi się ze słyszenia. I tutaj mamy cały klucz do kontemplacji. By usłyszeć, by pogłębić swoją wiarę, należy umilknąć. Cała kultura milczenia, jest tutaj do przyjęcia, do przyswojenia, do zapragnięcia. Milczenie jest sposobem dostępu do siebie. To pierwszy wymiar - bardzo zasadniczy. Jeden z filozofów, Martin Heidegger, mówił nawet, że to prosta bliskość istoty. Rzeczywiście dopiero w milczeniu człowiek dociera do własnej głębi. Wkopać się głęboko - jak mówi Ewangelia, gdy jest mowa o budowaniu domu - znaczy dać sobie więcej milczenia. Ktoś, kto chce nas zniszczyć, nasze życie duchowe, wewnętrzne, zabiera nam milczenie. Współcześnie doświadczamy głównie hałasu, żyjemy w świecie telewizorów, videoclipów, walkmanów. Żyjemy w świecie, w którym podnosi się jak tuman kurzu szum informatyczny. W trolejbusach, autobusach, wszędzie coś gra? To odbiera nam tę atmosferę wewnętrznego dostępu do siebie. W milczeniu człowiek może posiąść siebie, bowiem w milczeniu odchodzi to, co jest banalne, nieistotne. W milczeniu można odpocząć. To jest wspaniałe, że również kontemplacja jest formą odpoczywania - odpoczywania w Bogu. Całe życie wieczne, które będziemy spędzać jako tylko jedną wielką kontemplację, nazywamy „wiecznym odpoczynkiem". Milczenie, które powinno towarzyszyć kontemplatykom, jest milczeniem, które trzeba wybrać, pielęgnować, chcieć usłyszeć własne wnętrze, głębokie pragnienia, dotrzeć do Boga, który mieszka w człowieku. To jest coś przedziwnego - mieć dostęp do własnej głębi poprzez milczenie. Wiara również w takim wymiarze jest patrzeniem na rzeczywistość Bożymi oczyma. Te Boże oczy, to Boże patrzenie, można sobie wymodlić. To jest niezwykła rzecz, by umieć patrzeć na swoje życie, na losy ojczyzny, na to, co przeżywamy, co dzieje się w nas i wokół nas, oczyma wiary, oczyma Bożymi, a więc z Bożego punktu widzenia. Wiara jest takim poznaniem od wewnątrz, widzeniem istoty i natury spraw. Dzięki wierze możemy z całą siłą dotrzeć do istoty, do Prawdy, ale również odnaleźć przedmiot kontemplacji. Wiara i kontemplacja zarazem przenikają poza fasadę, poza grę, która się toczy, która czasami jest wielką manipulacją. I tutaj należałoby swoją wiarę wspierać patrzeniem na los innych, na ich szczęście, nieszczęście, na sukcesy, porażki, krzywdy, rany, niesprawiedliwość. To jest niezwykłe, bo kiedy patrzymy Bożymi oczyma, wtedy rzeczy nabierają Bożego sensu. Aby stać się człowiekiem kontemplacji, należy wpatrywać się razem z Bogiem w to, co się przeżywa. Również wpatrywać się w Boga. Życie duchowe rozwija się właśnie wtedy, gdy mamy odwagę jeszcze bardziej zdecydowanie patrzeć w rzeczywistości nadprzyrodzone, w rzeczywistości duchowe. Człowiek który zasmakował rzeczy Bożych, czuje wielki niesmak do rzeczy doczesnych, do tych przyziemnych, małych. Już Platon odkrył to przed swoimi uczniami - wspaniałą naturę filozoficznej kontemplacji, a zarazem i religijnej. I poucza o kontemplacji w ten sposób: „człowiek, który się naprawdę całą duszą zwraca do tego, co istnieje, nawet nie ma czasu, by patrzeć w dół, na to, co tam ludzie robią i walczyć z nimi i serce mieć pełne zazdrości i złości. On ma oczy - mówi Platon - skierowane na to, co jest uporządkowane i zawsze takie samo. Co ani krzywdy nie wyrządza, ani jej nie doznaje, co ma porządek w sobie i sens. On to naśladuje i do tego się jak najbardziej upodabnia. Co myślisz? Że jest to możliwe, żeby ktoś się nie zrobił podobny do tego, co kocha i z czym przestaje?” Tu jest klucz - wspaniała intuicja tego filozofa do całej mentalności kontemplacyjnej - żyć wewnętrznym pięknem, a nie chaosem tego świata, żyć tym, co jest duchowe - smakować tych rzeczy, prosić Boga, by dał nam taką wiarę, byśmy dzięki niej mieli dostęp do wewnętrznego piękna, dostęp do samego Boga. Bowiem wiara jest dostępem do Boga. Dzięki wierze Go znamy, dzięki wierze Go ogarniamy. Taka sama jest natura kontemplacji. Dzięki kontemplacji Boga znamy i dzięki niej Go ogarniamy. Objawienie Boga jest dla nas czytelne. Trzeba umieć czytać Boga, wydobyć Jego obecność. To jest sztuka religijnego stylu bycia. Dzięki wierze objawienie Boga pracuje w nas, dzięki wierze Bóg zakłada dom w naszych sercach. Wiara buduje świat wiary, świat wiary się mnoży i przeciwstawia się temu światu. To jest przedziwne, że możemy właśnie w ten sposób przeżywać naszą wiarę, by odnaleźć siebie w losie Chrystusa, by swoją małą historię odnaleźć w historii Boga i przeżyć to, co Bóg, przeżyć to Jego oczyma. Taka jest sądzę wiara żywa, o którą chodzi, byśmy mogli być ludźmi kontemplacji. Wiara, która nas formuje, bo dzięki wierze mamy dostęp do Prawdy. Wtedy ta Prawda staje się instynktem, Bóg staje się instynktem, staje się siłą, która nas pociąga. I tak przedziwnie spotyka się tutaj filozofia, umiłowanie Prawdy i kontemplacja - ten ogląd Prawdy, bezpośredni, czysty i wiara, która nam Prawdę niesie.
Człowiek, który szuka kontemplacji, pragnie żyć w takim kontemplacyjnym stylu, powinien bardzo głęboko odnaleźć pokorę. Święta Teresa od Jezusa powiedziała, że pokora to nic innego jak chodzenie w Prawdzie. Być pokornym znaczy być prawdziwym. Jeśli tak, to pokora jest zdolnością głębokiego otwarcia na Prawdę. To zdolność również przyjęcia całej Prawdy, jaką Bóg ma do powiedzenia człowiekowi. Nie chodzi o poznanie typu filozoficznego, ale poznanie typu duchowego. To prosta odwaga wzięcia całej Prawdy, jeżeli nawet wydaje się ona przerażająca, czy obezwładniająca, czy przewyższająca nas. Tak jak na przykład prawda o Bogu. Przyjąć bezwarunkowo Prawdę. To rzeczywiście odwaga pokory. W pokorze człowiek tej Prawdy ani nie osłabia, ani nie fałszuje, nie mąci, nie narusza. Ale ujmuje ją, otwiera się na nią, taką jaką ona jest. I dzięki pokorze, dzięki głębokiemu otwarciu na Prawdę człowiek ma dostęp do duchowej godności. Właśnie pokora jest kluczem do godności człowieka. Zazwyczaj niepokorny, więc pyszny, fałszuje swoją wielkość - chce być większy od siebie. Chce zawłaszczyć dla siebie jakąś przestrzeń, chce innych zdominować, pragnie chwały dla siebie. Natomiast pokora jest prawdą o sobie, prawdą o Bogu, prawdą o człowieku, prawdą o rzeczywistości. To Boski sposób wzniosłości, przeżywania dogłębnego prawdy o chwale człowieka. Święty Augustyn wypowiedział o pokorze o wiele mocniejsze słowa - że jest to fundament całej duchowej budowy. Jeżeli człowiek chce sięgać wysoko, musi mieć mocny fundament, musi budować na mocnych wartościach. I tutaj właśnie pokora pojawia się jako coś zasadniczego. Pokora żyje innym rodzajem chwały, żyje chwałą Boga, nie chwałą ludzką. Tu mamy cały klucz do problemu: chwała ludzka rządzi się zupełnie innymi prawami niż chwała Boża. Wiemy, jak ludzie zabiegają o chwałę doczesną, o popularność, o sławę, o to żeby być znanymi. Ta chwała znaczy wywyższyć się, być znanym, być wyżej od innych. Natomiast ta chwała, którą proponuje nam Chrystus w pokorze, to znajdowanie ostatniego miejsca, to ustępowanie, to odpowiadanie dobrem na zło, to wywyższenie w końcu na krzyżu. Pokora żyje należąc do Boga, a nie do człowieka. I ten przedziwny rodzaj chwały stanowi tajemnicę prawdziwej pokory. Człowiek pokorny nosi też w sobie szczególny rodzaj wolności, który jest bardzo potrzebny w kontemplacji. Jest to wolność od marności, można by powiedzieć, od kłamstwa, od nieprawdy. Jak mówi psalm „Odwróćmy oczy, niech na marność nie patrzą.” Człowiek kontemplujący chce żyć wielkimi wartościami, chcieć żyć Bogiem, Jego bliskością. Nie da się odciągnąć, nie da się złamać swojej nadziei, osłabić jej, i swojej miłości, wpatrując się w sprawy doczesne. Pokora dotyka i umacnia od wewnątrz prawdziwego człowieka i prawdę o człowieku. Nie jest więc ucieczką na obrzeża życia. Czasami jest o to podejrzewana - o samoponiżanie, o życie poniżej własnej godności. Sądzę, że tajemnica pokory polega na otwartym przyjmowaniu daru siebie samego, swojej stworzoności, prawdy o sobie, o Bogu i wtedy Bóg może działać w sposób niezwykle dowolny, spontaniczny, może wiele dokonać. Pokora znaczy bowiem zgodę na Boga, na Stwórcę. On może dokonać swojego dzieła w naszym życiu. Pokora w niezdrowej duchowości może być podejrzana o ukazywanie siebie jako istoty plugawej, mizernej, niegodnej niczego. Pokora może być pokazywana jako uwięzienie w bezsilności, w miernocie, w bezwartościowości, formie jakiegoś samookrucieństwa, albo być zawoalowanym wątpieniem w siebie na skutek jakichś kompleksów albo innych postaw. Nie mamy tu do czynienia z pokorą, ale z jeszcze jednym wielkim kłamstwem o sobie samym, gdzie człowiek chciałby żyć na miarę swoich iluzji o sobie, na miarę swojej wydumanej bezwartościowości. Pokora jest istotna, byśmy nie maskowali własnych słabości, ale własną słabość pokochać, zobaczyć ją do końca i przyjąć. To jest droga pokory, którą daje nam Bóg. Pokora jest przede wszystkim przyjęciem siebie. To przyjęcie odbywa się przed Bogiem, w świetle ostatecznej Prawdy. W pokorze też odnajdujemy szczególny smak ziemi. Po pierwsze dlatego, że pokora jest mocno oparta o ziemię, o konkret. Po drugie czuje jej proch. Sam człowiek doświadcza, że zbudowany jest z prochu. Ale jednocześnie odkrywa dzięki pokorze swoją wielkość. Postawa pokorna, jak Maryi, wyzwala całe dzieło Boga, zachwyt Boga nad człowiekiem. Umieć Boga zachwycić, umieć się przed Bogiem otworzyć! Chrystus mówi o sobie dotykając tajemnicy pokory, że jest cichy i pokornego serca. To znaczy, że jest to serce poddane Ojcu i wynika to z Miłości. Przychodzi jako ten, który służy. To jest niezwykłe, kiedy Bóg służy człowiekowi. A święty Jan od Krzyża mówi, że dla duszy, którą Bóg tak bardzo już umiłował, dla duszy w zjednoczeniu, w największym stanie dostępnym na ziemi, Bóg staje się jakby jej niewolnikiem. Bóg z radością przychodzi do człowieka, żeby się z nim spotkać i razem z nim żyć.
Ugościć Boga w swojej duszy
Kontemplacja jako pewien stopień modlitwy. Jako najwyższy rozwój duchowy człowieka, ma wiele form, które przybliżają treść. Jest bardzo wiele interesujących obrazów biblijnych, które pokazują nam tajemnicę kontemplacji; tajemnicę z jednej strony adoracyjnego patrzenia na Boga, z drugiej strony bardzo głębokiego, bardzo zaspokajającego człowieka. W historii biblijnej, jeden z pierwszych obrazów, w którym możemy zaznaczyć tę znakomitą obecność Boga, to namiot spotkania. W namiocie spotkania dokonuje się bezpośredni, prosty, intuicyjny, a jednocześnie doświadczalny kontakt z Bogiem, gdzie człowiek, zwłaszcza w symbolu postaci Mojżesza przychodzi, by spotkać się z Panem. Spotkanie w namiocie jest bardzo cennym porównaniem. Takim namiotem może być również świątynia. Świątynia, która stanowi gwarancję Bożej obecności. Jest nim również serce człowieka; serce, w którym mieszka Pan. Jest nim Eucharystia. Są to bardzo uprzywilejowane sytuacje godne kontemplacji. Co znaczy kontemplacyjne spojrzeć na te wszystkie symbole? Sądzę, że bardzo ważną rzeczą dla pogłębienia swojej modlitwy, swojej mentalności kontemplacyjnej jest zobaczenie całej możliwości modlenia się, sposobu modlitwy jako wewnętrznej adoracji. Wewnętrzna adoracja jest pewnym dobijaniem się do swego wnętrza, do głębi. Jest to próba wypłynięcia na nią. Sądzę, że bardzo ważne jest, by człowiek odkrył dla siebie taką prawdę o wewnętrznej adoracji, u której podstaw stoi prawda o zamieszkiwaniu duszy przez Boga. I należy właśnie z całej siły jakby pukać do swego wnętrza, nie zniechęcać się, ale czekać aż otworzą się bramy, bramy kontemplacji. To kołatanie, wewnętrzne pragnienie tworzy sytuację, kiedy człowiek jakby udowadnia Bogu swoją wierność na swej drodze. Pragnie być człowiekiem, który czuwa u bram, który czuwa u źródeł. Czeka, aż mu otworzą. Kołatanie wyraża tęsknotę, tęsknotę serca, miłość, która ożywa i coraz bardziej rozkwita. Mistycy, ci którzy polecają kontemplację, mówią: kochaj Boga i szukaj tej zbawiennej ulgi jedynie w Nim. Jeżeli ma być jakaś ulga od trudu życia, to właśnie w samym Bogu. Dzieło wewnętrznej adoracji wyzwala Ducha, ognistego Ducha, płonącego miłością. To droga mistycznego rozpalenia. Kontemplatyk odkrywając tajemnicę Boga ma coraz większą świadomość, że należy przede wszystkim dziękować. Już nie ma siły prosić, ale wobec tych tajemnic, które są przed nim objawiane, przede wszystkim wielbi Boga, jest niesiony przez uwielbienie. I tym dziękczynieniem, uwielbieniem, chwalbą, ogarnia całość, i stworzenie, i siebie. Jego modlitwa, życie duchowe staje się jedną wielką radością, jest dotykaniem właśnie tej tajemnicy dziękczynienia. Każde spotkanie z Bogiem, każda nowa obecność, każde nowe wydarzenie to dziękczynienie jeszcze bardziej pogłębia i wyzwala. Jeżeli człowiek jest zniechęcony innymi formami pobożności, to właśnie może odkryć dla siebie wewnętrzną adorację jako drogę do kontemplacji. Kontemplacja jest wolna od form, jest wolna od słów, wolna od pewnych postaw. Człowiek cały staje się otwarty na Boga. A rzeczywistość, która go otacza to jakby ślady, tropy, które Bóg zostawia. Człowiek kontemplacyjny jest bardzo wrażliwy. Jest jak dobry wytrawny myśliwy, który potrafi te znaki, ślady rozpoznać, który tropi i który znajduje, dopada i cieszy się zdobyczą. I powie „Tędy szedł Chrystus, tu jest Jego ślad! Tu rozpoznaję Jego obecność.” Człowiek zdobywa samego Boga. Istotą drogi wewnętrznej adoracji jest prosta pamięć o Bogu. Od tego się zaczyna - mieć zwyczaj w ciągu dnia wznosić serce do Pana, wpadać do Niego na chwilę, odwiedzać Go; mieć zwyczaj, żeby przyjść do przyjaciela. To jest wspaniałe, kiedy możemy odnaleźć Boga jako swojego przyjaciela, którego chętnie odwiedzamy. Takie wpadanie na chwilę do Pana może odbywać się pośród codziennych zajęć: kuchnia, wykłady, dojazdy. Są to zwykłe akty uwielbienia, które zanosimy jak kwiaty samemu Panu. Jest to rodzaj małej świętej dyscypliny. To ważne aby, kiedy możemy, właśnie w ten sposób cieszyć się obecnością Boga. Człowiek odkrywa siebie jako kogoś, kto jest zamieszkiwany przez Boga. Kiedyś błogosławiona Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej dokonała wielkiego odkrycia i zrozumiała do głębi, że Bóg w niej mieszka. Że ona, Elżbieta jest domem Boga (Elisabeth - znaczy dom Boży), domem Boga z imienia. I temu wezwaniu, temu odkryciu poświęciła całe swoje życie. Żyła tą radością, że jest mieszkaniem Boga. I robiła wszystko, żeby Bóg czuł się u niej dobrze, żeby właśnie Bóg chętnie ją nawiedzał; robiła wszystko, żeby ugościć Boga. Kontemplacja jest właśnie formą duchowej gościnności. Zapraszam Boga do siebie, On zaprasza mnie do mnie, spotykamy się, jesteśmy u siebie, mieszkamy. To jest adoracyjne trwanie w swoim domu. Nie trzeba nic więcej: odnaleźć swój dom, Boga. Człowiek, który kontempluje ma też doświadczenie, że jest karmiony. Jest taki wspaniały obraz w Księdze Izajasza, kiedy prorok mówi o piersi Boga. Izajasz, wzywa cały naród całą Jerozolimę, wszystkich żeby się weselili, żeby cieszyli się i żeby mogli ssać aż do nasycenia z piersi jej pociech. „Żebyście ciągnęli mleko z rozkoszą, z pełnej piersi jej chwały". To jest właśnie najbardziej kontemplacyjny obraz, kiedy modlitwa i życie duchowe syci człowieka, karmi go. Kiedy Bóg staje się tą treścią, substancją modlitwy, kiedy człowiek jest niesiony. Tak jak jeden z psalmów mówi: „Tyś mnie uczynił bezpiecznym u piersi mej matki". To jest poczucie bezpieczeństwa, poczucie powierzenia się Mu, oddania tego wszystkiego kim jestem, co robię, gdzie zmierzam, mojej przeszłości, przyszłości. Już nic nie jest istotne poza tym, że jestem z Panem. Wtedy człowiek gotów jest wszystko poświęcić, by tę obecność zachować, by dla niej żyć.
Odpocząć w Bogu
Kontemplacja jest również sposobem modlitwy, sposobem najbardziej głębokim. Tomasz Merton rozróżnia w „Posiewie kontemplacji” trzy jej rodzaje. Mówi o nagłym ogołoceniu wewnętrznym, kiedy znikają obrazy, pojęcia, a wolność i jasność otwierają duszy się tak bardzo, iż ona całym istnieniem ogarnia cud tajemnicy Boga. Pierwszy rodzaj kontemplacji to wewnętrzne odarcie duszy ze wszystkiego, kiedy staje w swojej nagości wobec Boga. Drugi rodzaj kontemplacji to powolne - w odróżnieniu od pierwszego, które było nagłym - powolne prowadzenie przez pustynię. Przez różne oschłości, gdzie człowiek nic nie czuje, nie dostrzega. Często nosi w sobie wewnętrzne cierpienie. Powoli sobie uświadamia, że idzie przez ciemną noc, że działa wszechpotężny Bóg, który go oczyszcza. To może trwać wiele lat. Człowiek powoli się pogłębia, powoli odkrywa przestrzenie Boga, powoli rozumie siebie jako istotę religijną. I trzeci rodzaj kontemplacji, który wyróżnia Merton, to pokój pełen słodyczy; pełen ciszy, i namaszczenia, kiedy człowiek czuje się karmiony doznaniem miłości. Ta miłość jest jak światło, pełne pokoju i radości. Może też być jak poryw, który wciąga duszę i wprowadza w niezwykłą przestrzeń, niezwykłą krainę. Wiąże się to zazwyczaj z głębokim, pełnym ukojenia, odpoczęciem. Kontemplacja jest odpoczywaniem w Bogu, udziałem w odpoczynku samego Boga. Kiedy wczytujemy się w Dzieło Stworzenia, pamiętamy ten wspaniały fragment, że Bóg odpoczął po dziele stworzenia. Bóg odpoczął. I kontemplacja jest udziałem w tym odpoczynku Boga. Kiedy Bóg odpoczął, zobaczył, że wszystkie rzeczy są dobre. Są bardzo dobre. Kontemplacja to nie próżnowanie, ale powaga wartościowania, patrzenie Bożymi oczyma na dzieło Boga, którego dokonał w człowieku. Ta wspólnota z Bogiem jest tak istotna, tak silna, że człowiek zostaje ogarnięty niewypowiedzianą radością i szczęściem. Żeby mieć pełny obraz kontemplacji, należy dodać, że również Bóg dąży do tego, żeby mógł odpocząć w człowieku. A więc nie tylko człowiek chce odpocząć w Bogu, ale również Bóg chce odpocząć w człowieku. Matka Boża siostrze Faustynie pozostawiła wspaniałą intuicję. Mówi: „Córko moja, staraj się o cichość i pokorę, aby Jezus, który ustawicznie mieszka w sercu Twoim, mógł wypocząć. Adoruj Go w sercu swoim, nie wychodź z wnętrza swojego.” Co za niezwykłe ujęcie modlitwy i życia duchowego! Bóg chce w nas odpocząć. To jest zwieńczenie dla kontemplacji, to jest ten stan, dla którego człowiek żyje. I wszystkie metafory tutaj są beznadziejne, język się wyczerpuje, staje się bezużyteczny, by wyrazić tajemnicę, siłę tego, co stanowi kontemplację. Bóg wlewa w istnienie człowieka siebie samego, prawdę, miłość, swoje życie nieskończone. I człowiek dąży razem z tym życiem, poprzez swoje małe wydarzenia, małą historię, do tego wielkiego brzegu, brzegu życia wiecznego, by kontemplacja już nie kończyła się nigdy.
Boża grawitacja
Przy rozważaniach o kontemplacji, bardzo lubię powracać do pewnego obrazu, który zostawił nam święty Grzegorz z Nyssy. Opracował koncepcję życia wiecznego, którą nazwał po grecku „epektasis". Polega na niekończącym się zmierzaniu w głębię Boga. I mówi, że tak jak kamień, który spada w przepaść nie znajdując żadnego oporu i żadnej przeszkody coraz szybciej i szybciej spada. Tak też człowiek, który po śmierci już nie ma ograniczeń ciała, przyciągany przez Boga, przez Boską grawitację, jak kamień, coraz szybciej i szybciej zmierza w stronę głębi Bożej. Święty Paweł mówi, że przemierzamy szerokość, głębokość i długość Boga. Człowiek coraz szybciej, coraz gwałtowniej poznaje i miłuje Boga. Możemy mówić o takim przyspieszeniu, jak w ciągu geometrycznym, gdy potęguje się i miłość i poznanie w każdej chwili, z minuty na minutę. Kontemplacja zawiera się właśnie w takim obrazie wieczności, która się nie kończy i w obrazie tego człowieka, który coraz bardziej, coraz głębiej jest zachwycony, porywany przez Boga, przez Jego wewnętrzne piękno. Człowiek w tej drodze nie znajduje końca, ponieważ jest istnieniem otwartym, otwartym na Boga. Coraz bardziej poszerzany w swojej pojemności, coraz bardziej Boga miłuje i poznaje. Życie wieczne się nie kończy i coraz dynamiczniej, coraz silniej, coraz piękniej jest przeżywane. Sądzę, że ten obraz jest najbardziej mocny z kontemplacyjnych metafor i oddaje istotę i życia wiecznego, i naturę kontemplacji, tego uczestniczenia w wewnętrznym pięknie Boga, kiedy człowiek dzięki Jego miłości, Jego miłosierdziu, ma udział w coraz większych i głębszych tajemnicach.
Powyższy tekst został opublikowany na naszych stronach w maju 2002 r.
.
© 2003 Krakowska Prowincja Karmelitów Bosych